Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Michał Kucharski

Turecka gra o Bałkany

Aleksander Vučić, prezydent Serbii, kilka dni temu odwiedził Ankarę. Spotkał się tam z prezydentem Turcji, oskarżanym o autokratyczne rządy, Recepem Tayyipem Erdoğanem. Spotkanie dotyczyło podpisania porozumienia o współpracy między innymi w zakresie rolnictwa i handlu produktami rolnymi, ale jego wymiar symboliczny wykracza daleko poza ewentualne korzyści ekonomiczne.

To już drugie spotkanie obydwu przywódców w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Współpraca się zacieśnia a ciepłym słowom nie ma końca. Tak było, kiedy to Erdoğan odwiedził Serbię w październiku 2017 roku. Serbskie media podkreślały wówczas, że prezydenta Turcji witano jak króla. Szybko prysł wówczas dystans między dwoma krajami i ich przywódcami. Podpisano też porozumienia gospodarcze. Dziś to Turcy są najbardziej prawdopodobnym inwestorem dla autostrady Belgrad – Sarajewo. Nawet budząca wśród nacjonalistów sprzeciw wizyta w Sandžaku (region Serbii zamieszkany przez muzułmanów) obyła się bez incydentów. Strona turecka zapewniała, że docenia ekonomiczne reformy Serbii i będzie wspierała ten kraj w rozwoju. Serbia wychodzi z wieloletniej stagnacji, może się jednak pochwalić stałym wzrostem gospodarczym i reformami obecnej premier Any Brnabić. Jednak społeczeństwo wciąż nie odczuwa tych zmian. Stąd też potrzeba szukania dodatkowych rynków zbytu dla serbskich towarów. Spotkanie w Ankarze także dotyczyło jednej z takich kwestii. Jest nią współpraca w zakresie rolnictwa. Obydwa kraje eksportują sporo produktów rolnych.

Wielka przyjaźń?

Również ten ostatni szczyt przebiegał w miłej atmosferze. Aleksander Vučić powtarzał dziennikarzom, że cieszy się iż ktoś docenia Serbię, dziękował za wspaniałe przyjęcie. Podkreślał jak ważne są te przyjacielskie relacje. Wskazywał też na wkład Turcji w utrzymanie pokoju i stabilności na Bałkanach. Powtarzał, że to dzięki prezydentowi Erdoğanowi w Serbii dziś działa coraz więcej średnich i dużych tureckich przedsiębiorstw. W jego opinii świetnie odnajdują się one nawet na serbskiej prowincji.

Aleksander Vučić jako przykład społecznej akceptacji dla tych relacji wskazał grę serbskich koszykarzy w tureckiej lidze. Zachęcał też tureckich turystów do częstszego odwiedzania Serbii. Już w październiku ubiegłego roku wagę ruchu turystycznego podkreślał Erdoğan. Odwoływał się on także do Sandżaku jako nieustannego łącznika pomiędzy Turcją i Republiką Serbii. Vučić zapowiedział też, że współpraca zostanie rozwinięta nie tylko w zakresie handlu, ale także na polu naukowym. W Ankarze podpisano też kilka innych porozumień o współpracy. Dotyczyły one weterynarii, współpracy akademii policyjnych z obydwu krajów, współpracy w zakresie odnawialnych źródeł energii i gazu naturalnego oraz walce z terroryzmem.

Ten ostatni temat z perspektywy Europy mógł wywołać najwięcej kontrowersji, ponieważ w wypowiedziach obydwaj prezydenci wracali przede wszystkim do puczu, którego celem było obalenie Erdoğana w 2016 roku. Kwestie związane z Państwem Islamskim miały charakter drugorzędny. Według prezydenta Turcji Serbia wyraża pełne zrozumienie dla walki z Fethullahem Gülenem. Przy czym władze serbskie nie podjęły żadnej decyzji w sprawie szkół Hizmetu na swoim terytorium. Prezydent Vučić z kolei podkreślał, że wsparcie dla demokratycznych władz tureckich jest oczywiste i postawa rządu serbskiego przy okazji puczu była tylko jego potwierdzeniem. Na koniec zaś zaprosił Erdoğana ponownie do Serbii i wyraził nadzieję, że do rewizyty dojdzie jak najszybciej. Jego zdaniem „Turcja jest przyjacielem Serbii, a Serbia Turcji“.

Turcja rozszerza swoje wpływy

Sympatia obydwu panów może się wydawać na pierwszy rzut oka zaskakująca. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych serbscy nacjonaliści, do których należał Vučić, twierdzili, że Serbia broni świata chrześcijańskiego przed islamem. Jednak współpraca z Turcją jest dla Aleksandra Vučicia ważna, zwłaszcza w obliczu przedłużających się negocjacji z Unią Europejską. Przyniesie krajowi wymierne korzyści gospodarcze, niezbędne inwestycje a to pozwoli prezydentowi Serbii utrzymać władzę. Nie ma on też poczucia, by musiał przed kimkolwiek bronić demokratycznych wartości, które łamie przywódca Turcji. Sam skupia w Serbii w swoich rękach większość władzy, a przychylni mu biznesmeni kontrolują media. Zarazem Komisja Europejska dystansuje się od jednoznacznej krytyki jego działań i modelu „demokracji“, który przyjmuje. Zachodnie kraje i unijni urzędnicy obchodzą się z nim raczej jak z jajkiem, by nie zrazić Serbów do integracji. Wynika to z przekonania, że tylko demokratyczne i stabilne Bałkany będące częścią UE mogą zapewnić spokój i bezpieczeństwo zjednoczonej Europie. Dlatego Federica Mogherini w 2017 roku podkreślała, że rozszerzenie na pewno nastąpi i to po Brexicie. Najbardziej prawdopodobny jest rok 2025, który podał przewodniczący Komisji Jean Claude-Juncker.

Znamienne, że pod koniec wspólnej konferencji prasowej w Ankarze dziennikarze zaczęli dopytywać Erdogana o reakcje Zachodu na jego politykę na Bałkanach. Prezydent Turcji jednoznacznie stwierdził, że nie będzie się tym przejmował i nadal ma zamiar realizować zaplanowane projekty.

Turcja od kilku lat zwiększyła swoją aktywność w regionie Bałkanów. To efekt polityki nawiązywania do czasów Imperium Ottomańskiego. Skłócony coraz bardziej z zachodnimi demokracjami Recep Erdogan postanowił odbudować dawne wpływy. Mimo problemów jakie przeżywa turecka gospodarka, wzorując się na Chinach, postawił przede wszystkim na związki ekonomiczne. Stąd wzrost skali inwestycji tureckich w Serbii. Oczywiście nie zapomina on także o innych krajach regionu, najsilniej inwestując w Kosowie oraz Bośnię i Hercegowinę.

W przypadku tej ostatniej potraktował Bakira Izetbegovicia (przywódca największej boszniackiej partii i członek prezydium BiH) ,jak członka rodziny zapraszając go na wesele swojej córki. To wynik przyjaźni Erdoğana jeszcze z ojcem Izetbegovicia Aliją – pierwszym prezydentem niepodległej Bośni. Przywódca Turcji komentuje także kolejne spory i konflikty polityczne, które miotają Bośnią. Wzbudza to niechęć przede wszystkim Chorwatów, ale względem Boszniaków zachowuje się jak „patron“. Poucza na przykład. w kwestii konfliktu wokół systemu wyborczego. Nie wszyscy odbierają jednak jego wypowiedzi negatywnie, jako wtrącanie się w wewnętrzne sprawy kraju. Dla wielu jest swoistym obrońcą muzułmańskiego żywiołu w podzielonej Bośni i Hercegowinie. Przy okazji ubiegłorocznego referendum przywódca polityczny bośniackich muzułmanów zachwycał się zwycięstwem Erdoğana, twierdząc, że system prezydencki w pełni ustabilizuje wreszcie sytuację w Turcji. Izetbegović dodawał także, że turecki prezydent to lider wszystkich muzułmanów.

Są jednak tacy, którzy krytykują na przykład popularność tureckich flag na sarajewskich ulicach. Niektórzy muzułmanie dawnego okupanta traktują jak drugą ojczyznę, stąd demonstracje poparcia dla Recepa Tayyipa Erdoğana, choćby w trakcie nieudanego puczu wojskowego w 2016 roku. Politykę Izetbegovicia polegającą na czerpaniu wzorców z Turcji krytykuje między innymi profesor Enver Kazaz, znany publicysta i literaturoznawca. Widzi w niej zagrożenie dla jedności wieloetnicznego kraju.

Z kolei mieszkańcom Kosowa przywódca Ankary próbuje się pokazywać jako sprawiedliwy ojciec. Podkreślając niezależność tej dawnej serbskiej prowincji kiedy indziej wyraża swój podziw dla Aleksandra Vučicia. Miało to miejsce przy okazji aresztowania ministra serbskiego rządu odpowiedzialnego za Kosowo i Metochię. Erdoğan zwracał wówczas uwagę na zimną krew jaką zachował prezydent Serbii i chwalił go za trzeźwość umysłu. Jednocześnie wymusił na Kosowie ekstradycję kilku osób rzekomo zamieszanych w wojskowy pucz z 2016 roku.

Za wszystkim stoją interesy

Erdoğan ekonomicznie próbuje stanowić przeciwwagę dla Unii Europejskiej. Jednocześnie uzyskane wpływy wykorzystuje do celów politycznych. Pokazuje przywódcom państw w regionie, że możliwe jest łączenie interesu ekonomicznego z autokratycznymi rządami. Zaś możliwości inwestycyjne powiązanych z jego partią spółek ukierunkowuje na kreowanie prostego ale skutecznego przekazu o wyjątkowych relacjach Bałkanów z Turcją.

Tymczasem Unia Europejska nie ma takich narzędzi, inwestuje znacznie mniej i to mimo zachęt dla przedsiębiorców. Przede wszystkim niemieckich bo to Niemcy najlepiej dostrzegają konieczność zaangażowania. Szczególnym projektem jest Berlin plus zaproponowany w 2017 roku przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Sigmara Gabriela. Zakłada on wypłaty dodatkowych środków na rozwój tych państw. Unia wspiera też aktywnie starania Serbii i Bośni o członkostwo w WTO.

Dla Erdogana to też kwestia dania UE przysłowiowego „prztyczka w nos“. Przedłużające się negocjacje akcesyjne były jedną z przyczyn, dla których Erdoğan stracił zainteresowanie członkostwem w unijnych strukturach. Dziś pokazuje, że radzi sobie bez Unii i co więcej wkracza w jej strefę wpływów i ambicji.
Z tego też powodu tak trudno wierzyć zapewnieniom zastępcy dyrektora wydziału ds. Bałkanów Ministerstwa Spraw Zagranicznych Turcji, który zapewniał w marcu 2017 roku, że Turcja nie ma sprzecznych z Unią celów. W jego wypowiedzi padło wręcz stwierdzenie, że „pracujemy ręka w rękę“, oraz że Turcja i Rosja zawsze współuczestniczyły w zaprowadzaniu pokoju w regionie.

Nie ulega jednak wątpliwości, że to neoosmanizm pcha Turków do nowych inwestycji, wykupu nieruchomości itd. W październiku 2017 roku przy okazji poprzedniego spotkania przywódców stambulski ekonomista w rozmowie dla Deutsche Welle twierdził, że to obok gospodarczej komplementarności najistotniejsza przyczyna rozwoju współpracy. Serbia na przykład potrzebuje inwestycji w nowe fabryki i infrastruktury, którą Turcja daje. Bośnia podobnie. Dlatego oba kraje świadomie otwierają się na wpływy tureckie.

Facebook Comments
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr

Doktorant przy Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM, absolwent studiów magisterskich na stosunkach międzynarodowych i filologii chorwackiej na UAM-ie. Publikował na łamach Gazety Wyborczej, Tygodnika Powszechnego, Res Publiki Nowej oraz na portalu mediumpubliczne.pl. W ramach stypendiów spędził rok akademicki w Osijeku i semestr w Zagrzebiu. W Sarajewie prowadził badania terenowe do pracy doktorskiej.

Tematy: Bałkany,
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY