Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Kamil Hyszka

Mój ojciec powierzył Bośnię Erdoğanowi w opiekę

Zachodnie przekazy medialne o Bośni i Hercegowinie można podzielić na trzy grupy: te, które dotyczą zbrodni wojennych z lat 90.; te, które wróżą rychły rozpad bośniackiego państwa, oraz te, które zwiastują równie szybką islamizację kraju. Często te trzy perspektywy nakładają się na siebie, tworząc postapokaliptyczny obraz państwa niewydolnego, chorego człowieka Europy, w którym czai się muzułmańskie zagrożenie.

Zwłaszcza ten ostatni wątek jest chętnie eksploatowany przez zachodnich dziennikarzy, którzy regularnie wybierają się z kamerą do wahabickich osiedli i wieszczą tryumf lokalnego fundamentalizmu. Właściwie od ponad 20 lat słyszymy te same komunikaty dotyczące Bośni, a groźba wojny w nagłówkach jest stałym chwytem na podniesienie czytelnictwa.

Kiedy w kwietniu 2017 roku w Turcji prezydent Recep Erdoğan zwyciężył w referendum konstytucyjnym, tureccy mieszkańcy Sarajewa wyszli świętować na ulicę. Często bywający na Bałkanach, w tym w Bośni i Hercegowinie, europoseł parlamentu europejskiego Ryszard Czarnecki napisał w jednym ze swoich tekstów: „Niedawno w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, świętowano jakby to małe, sztuczne (prawdę mówiąc) państwo zdobyło tytuł Mistrza Europy w piłce nożnej. Tymczasem BiH nie osiągnęło żadnego sukcesu sportowego. Fiesta, klaksony samochodów i powszechnie obecna radość to efekt… wygranego przez prezydenta Erdoğana referendum w Turcji! W ten sposób muzułmańscy Bośniacy pokazali z jakim krajem się identyfikują, dla kogo biją ich serca”.

Ten pełen tureckiego entuzjazmu opis nie wytrzymuje jednak porównania z innymi źródłami, pokazującymi raczej garstkę świętujących, którymi byli raczej Turcy a nie Bośniacy. Choć konwój aut przyozdobionych flagami Turcji z pewnością wyglądał spektakularnie, nieuzasadnione jest mówienie o masowym entuzjazmie.

Politycy boszniaccy związani z partią SDA (Stranka Demokratske Akcije), trzeba powiedzieć szczerze, sami dolewają oliwy do ognia, który później zachodnie media z chęcią nazywają bałkańską pożogą. Ledwo Bałkany okrzepły po wizycie Recepa Erdoğana w Serbii (gdzie wielu złośliwych mówiło o sułtańskiej wizycie w podległym wilajecie, co do szału doprowadzało rodzimych nacjonalistów), a już uwagę mediów zdążył przykuć Bakir Izetbegović – lider SDA, syn pierwszego prezydenta Bośni i Hercegowiny Aliji Izetbegovića.

Bakir Izetbegović gości właśnie w Ankarze (23 października), gdzie odbywa się premiera tureckiego serialu o jego ojcu w czternastą rocznicę śmierci. Kilka dni wcześniej, 19 października, po złożeniu kwiatów na grobie ojca wypowiedział słowa, które natychmiast obiegły media. Jedną z ostatnich rozmów przed śmiercią Alija Izetbegović miał odbyć z ówczesnym premierem Turcji Recepem Erdoğanem, któremu jak mówi Bakir Izetbegović – ojciec powierzył Bośnię w amanet*. Erdoğan w swoim przemówieniu nie tylko potwierdził słowa Bakira Izetbegovića, ale również dodał, że w Bośni Europa umarła, ale teraz ratowana jest w Syrii.

Jednak szczególne relacje boszniackich konserwatystów z SDA z Turcją pod wodzą Recepa Tayyipa Erdoğana nie są niczym zaskakującym. Wielki Mufti Mustafa Cerić, stojący na czele muzułmańskiej wspólnoty Bośni od początku lat 90., niejednokrotnie mówił, że naszą [boszniacką] matką jest Turcja. Dziedzictwo osmańskie jest ważną częścią tożsamości Boszniaków, a dla Republiki Tureckiej istotnym wyznacznikiem polityki strategicznej głębi, którą w skrócie możemy scharakteryzować jako wykorzystanie związków kulturowych do realizacji tureckich planów gospodarczych. W tym kontekście ważne są ostatnie słowa Erdoğana, który powiedział: Jak możemy opuścić Mostar? Jak zostawić Drinę? Jak możemy teraz zostawić meczet sułtana Fatiha? Oczywiście nigdy ich nie opuścimy. Te wszystkie zabytki są koroną naszej cywilizacji.

Islam w Bośni jak… katolicyzm w Polsce

SDA jako partia polityczna oparła swój program na religii, będącej głównym czynnikiem wyróżniającym społeczność boszniacką wśród innych narodów Jugosławii. Nie był to jednak islam fundamentalistyczny – jak lubią to pokazywać niektórzy apologeci jugosłowiańskiej idylli. Tak samo jak Polacy w latach komunizmu postanowili swój opór oprzeć na religii chrześcijańskiej, tak samo zrobiły to elity boszniackie wyznające islam. Alija Izetbegović, będący liderem i jednym z głównych ideologów partii (obok Džemaludina Latića), nigdy nie formułował postulatów utworzenia państwa islamskiego ani narzucenia swoich praktyk religijnych niemuzułmańskim mieszkańcom Bośni. Jego program sprowadzał się do pracy u podstaw, a w islamie widział więź Bośni z potężną cywilizacją sięgającą daleko na wschód. Religia miała więc służyć konsolidacji społeczeństwa i jego odrodzeniu – nie tylko moralnemu, ale również ekonomicznemu – bowiem to, co Izetbegović rozumiał od początku swojej kariery, to problem zacofania i marginalnej pozycji krajów muzułmańskich.

Kiedy AKP stawiała pierwsze kroki w tureckiej polityce, SDA było już od kilku lat u władzy i stanowiło przykład swoistej awangardy w krajach dawnego bloku wschodniego – było bowiem jedyną muzułmańską partią mającą udział we władzy. Podobnie jak później AKP, tak i SDA musiało podjąć wyzwanie realizacji konserwatywnego programu w zeświecczonym społeczeństwie.

To co dodatkowo wpływało na pozytywną recepcję Aliji Izetbegovića to jego mit obrońcy państwa bośniackiego, który stawił czoło serbskiej agresji. Nic więc dziwnego, że turecka telewizja sięga po właśnie takiego bohatera, zwłaszcza kiedy prezydent Erdoğan mówi o nim: Alija Izetbegovic to nie tylko polityk czy myśliciel, czy człowiek czynu. Rahmet [świętej pamięci] Alija łączy to wszystkie cechy. Był kimś o wiele większym. Był dzielnym wojownikiem, łagodnym mężem i ojcem w rodzinie, wielkim wsparciem dla swoich przyjaciół, mądrym przywódcą, który doprowadził swoich ludzi do niepodległości.

Wydaje się, że Boszniacy starają się wypromować swojego pierwszego prezydenta w muzułmańskim świecie. Chodzi tu nie tylko o turecki serial, który już zdążył zostać skrytykowany głównie przez Serbów za wybielanie biografii Izetbegovića. W lipcu tego roku w Pakistanie – kraju, który Izetbegović stawiał za wzór do naśladowania w jednym ze swoich pism politycznych – otwarto z inicjatywy bośniacko-tureckiej centrum edukacyjne noszące jego imię.

Amanet w praktyce

Jak wygląda turecka opieka nad Bośnią w praktyce? Analiza turecko – bośniackiej wymiany gospodarczej nie wygląda szczególnie imponująco. Import z Turcji wynosi 4,3% wszystkich sprowadzanych towarów do Bośni (dla porównania import z Polski wynosi 3%, a głównymi kierunkami, z których pochodzi import są Niemcy i Włochy – obydwa po 12%). Nieco lepiej wygląda eksport towarów do Turcji, który wynosi 4,6% całości.

Jednak to co jest kluczowe dla zrozumienia relacji bośniacko – tureckich to bezpośrednie inwestycje, zwłaszcza te, które ratują osmańskie dziedzictwo kraju, będące ważnym elementem krajobrazu (również politycznego) Bośni. Kluczowa w tym względzie jest państwowa agencja TIKA, która regularnie łoży pieniądze na rekonstrukcję zabytków w Bośni, głównie meczetów. Tak więc za sprawą Turcji rozkwita życie religijne w Bośni, a kolejne meczety, centra kultury finansowane przez Ankarę rzeczywiście stanowią istotną część lokalnego krajobrazu.

Można powiedzieć, że sojusz turecko-bośniacki w pewien sposób kontynuuje myśl Aliji Izetbegovicia, którym jest wspomniana wcześniej praca u podstaw i kształtowanie życia społecznego oddolnie. Wydaje się, że temu przede wszystkim ma służyć odbudowa starych i budowa nowych miejsc kultu i kultury. Oddzielną kwestią jest pytanie, na ile zbożne oczekiwania ludzi takich jak Bakir Izetbegović, że Boszniacy staną się bardziej religijni, mają przełożenie na rzeczywistość.

Setki lat praktykowania islamu ludowego, zdecentralizowanego i przesiąkniętego wpływami rozmaitych religii, nie da się nagle przeobrazić w jeden, spójny system. Poza tym, w dalszym ciągu w Bośni i Hercegowinie istnieje silne przekonanie, że wiara jest kwestią prywatną, a bycie muzułmaninem wcale nie jest równoznaczne z praktykowaniem islamu, który stanowi przede wszystkim odniesienie tożsamościowe.

00-c-1024

Wzajemna sympatia między elitami boszniackimi i tureckimi nie jest bez znaczenia dla relacji bilateralnych. Prezydent Erdoğan nie raz publicznie mówił o swojej prywatnej przyjaźni z Bakirem Izetbegovićem. Stąd też nie dziwią częste spotkania różnych oficjeli tureckich z boszniackimi. Turcja od samego początku popierała programy reform mające przybliżyć Bośnię do Europy. Ankara odgrywa też istotną rolę arbitra w sporach regionalnych i znacząco przyczyniła się do rozwoju dialogu serbsko-bośniacko-chorwackiego. Również wspólne wyznanie przenosi relacje turecko – bośniackie na szersze forum międzynarodowych konferencji i organizacji muzułmańskich.

Do tego należy dodać szereg tureckich organizacji pozarządowych i państwowych, które aktywnie działają na terenie Bośni. W tym kontekście kością niezgody przez chwilę stały się działające w Bośni i Hercegowinie placówki Hizmetu Fethullaha Güllena. Do zamknięcia szkół wzywał turecki ambasador, jednak politycy SDA zdystansowali się od sprawy, uznając ją za wewnętrzny problem Turcji. Pomimo tego, że nie rozpoczęto otwartej akcji przeciwko Hizmetowi, politycy związani z SDA wyraźnie potępili tak zwany zamach stanu w Turcji w 2016 roku.

Po turecku, czyli pomiędzy

Stawianie znaku równości między islamskim konserwatyzmem i radykalnym fundamentalizmem jest oczywiście nadużyciem. Niewątpliwie politycy SDA i AKP podzielają wspólny pogląd na świat, w którym istotnym wyznacznikiem jest islam. Jednak bycie częścią świata muzułmańskiego nie oznacza, że Bośnia należy do bliżej nieokreślonej geografii barbarzyńskiego mahometanizmu, która zalewa stronnicze przekazy medialne, a w przypadku Bośni i Hercegowiny znajduje odzwierciedlenie w wahabickich osadach w okolicach Gornej Maočy.

Najlepiej obrazuje to historia z 1995 roku opisana na łamach brytyjskiego The Independent. Tureccy żołnierze w ramach międzynarodowych sił pokojowych weszli do miasta Zenica, które pełniło rolę centrum dowodzenia dla mudżahedinów – bojowników muzułmańskich z całego świata. To zresztą nikogo innego jak Alije Izetbegovića Serbowie do dzisiaj oskarżają o ściągnięcie dżihadystów do Bośni.

Nad ich główną kwaterą powiewał sztandar dżihadu. Siły tureckie pojawiły się w Bośni po raz pierwszy od upadku Imperium Osmańskiego i, jak wynika z relacji The Independent, miejscowa ludność wiązała z nimi wielkie nadzieje. Chodziło przede wszystkim o ukrócenie praktyk przybyszy z Bliskiego Wschodu. Choć dżihadyści też byli muzułmanami, to ich islam różnił się drastycznie od tego znanego w Bośni. Brytyjski artykuł kończy się sformułowaniem: Tureckie oddziały ONZ w Zenicy mają delikatną rolę do odegrania; znamienne jest, że ich obóz mieści się pomiędzy siedzibą Armii Bośni i małą fabryką pod czarną flagą, która jest domem mudżahedinów.

Choć wojna dawno już się skończyła, to obawy, że radykalizm zatryumfuje, wciąż są żywe – zwłaszcza w mediach. Na razie jednak wydaje się, że Bośnia i Hercegowina pozostaje wierna swoim tradycjom i swojemu islamowi, którego nie ma co na siłę odrysowywać w czarnych barwach flagi kalifatu. Innym problemem jest to na ile bośniaccy politycy z SDA pozostaną wierni zasadom demokracji. W sojuszu z Turcją nie jest problemem to, że opiera się on na wspólnocie religii, ale rażący brak poszanowania dla podstawowych wolności i praw, którym ostatnimi czasy odznacza się Erdoğan i jego ekipa.

Ahmet Alibašić kilka lat temu pisał, że Bośnia jest przykładem współistnienia islamu i demokracji – demokracji zsekularyzowanej, dopuszczającej pluralizm i inne wyznania. Oby jego spostrzeżenia były dalej aktualne za kilka lat.

Facebook Comments

***

Amanet - słowo tureckiego pochodzenia oznaczające powierzenie komuś czegoś w opiekę.

  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
Kamil Hyszka
Kamil Hyszka
Redaktor sekcji Bałkany

Urodzony w Warszawie i zakochany we Wschodzie. Student Studium Europy Wschodniej UW oraz autor na portalu balkanistyka.org.

Kontakt:

ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY