Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Witalij Portnikow

Klucz do polskiego sukcesu

Rekonstrukcja nowego polskiego rządu ponownie ożywiła dyskusję o tym, jakie będą relacje polsko-ukraińskie oraz jak rozwiązać problemy, które nagromadziły się pomiędzy sąsiadami. W Kijowie wiele razy dało się słyszeć od naszych warszawskich przyjaciół – zaczynając od głowy państwa, a kończąc na posłach, społecznikach i dziennikarzach – o „anielskiej cierpliwości” Polaków oraz o tym, jakich urzędników gdzie należy posyłać; a także o tym, jakich bohaterów powinniśmy czcić.

Wszystko to byłoby wspaniałe i ważne, jeśli współpraca z Polską faktycznie stanowiłaby klucz do sukcesu Ukrainy. W rzeczywistości wszystko jest na odwrót: przyszłość Ukrainy to klucz do sukcesu Polski. Właśnie o przyszłość Kijowa tu chodzi, a nie o przeszłość ukraińskich ziem, którą tak bardzo w ostatnim czasie interesuje się Warszawa.

Aby pojąć tę prostą rzecz wystarczy popatrzeć na mapę współczesnego świata. Znajdująca się na niej Polska stanowi co najwyżej obrzeża Unii Europejskiej i NATO. Dalej nie ma nikogo. Wszyscy wschodni sąsiedzi Polski albo jedynie marzą o wejściu do UE i NATO, albo już wstąpili do Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, stając się tym samym częścią rosyjskiej strefy wpływu. Nie zaprzeczam, Polska to pogranicze z ambicjami, ale te ambicje nie mogą zmienić geograficznej istoty rzeczy. Ostatnim Polakiem, któremu się to udało, był Mikołaj Kopernik – i na nim kończy się lista tych, którzy osiągnęli ten cel.

Warszawa Berlinem Europy Środkowo-Wschodniej

Oczywiście na geopolitykę można wpływać. Polska posiada ogromną szansę aby „przenieść” się do centrum Europy, jeśli wschodnim pograniczem UE stanie się Ukraina. Wówczas to Warszawa przeistoczy się w Berlin Europy Środkowej – samowystarczalny geopolitycznie i ekonomicznie węzeł, równego partnera dla Niemiec i Francji, przestając być tym samym ambitnym „kopciuszkiem”, z którym wielcy liczą się przede wszystkim z życzliwości – przy czym tej życzliwości jest coraz mniej. Stanowi to zadanie ambitne, choć razem z Ukrainą (a w dalszej perspektywie i z Białorusią) jest wykonalne. Tu nie chodzi tylko o przyszłe powodzenie, ale także o hołd dla przeszłości – przecież cała polityczna przestrzeń dawnej Rzeczypospolitej może znaleźć się w jednej geopolitycznej i ekonomicznej unii.

Ukraina niestety wyboru pomiędzy centrum a pograniczem nie ma. W przypadku powodzenia naszego europejskiego projektu, pograniczem cywilizacyjnego świata okażemy się my. Stanowi to jednak cenę, którą Ukraina powinna zapłacić za swoją suwerenność.
Polska to zadanie już wypełniła. Właśnie z tego powodu interesy naszych państw na obecnym etapie historycznym są ze sobą tożsame. Polsce potrzebny jest polityczny sukces, uznanie w oczach „starej Europy”, szacunek partnerów – my jesteśmy gotowi jej w tym pomóc. Nam zaś potrzebna jest obrona naszej suwerenności, odbudowa integralności terytorialnej, wejście do NATO i UE – niech Polska pomoże i nam. Niech zrozumie, że to nie w mniejszym stopniu leży w polskich niż w ukraińskich interesach. Niech zauważy, że Ukraina może mieć też innych sojuszników z punktu widzenia realizacji kluczowych zadań – począwszy od USA, skończywszy na państwach „starej Europy”.

Polska zaś bez ukraińskiego klucza po prostu nie otworzy żadnych z interesujących ją drzwi. Wybór nie należy do Kijowa, a do Warszawy. Chce Polska żyć przeszłością – proszę bardzo, niech tam zostanie, nie ona pierwsza i nie ostatnia. Jeśli jednak pragnie dotrzeć do swojej przyszłości – wypada jej dojść tam razem z nami, wyłącznie z nami. My swoją drogę przejdziemy, z Polską bądź bez niej, ale musimy to podkreślić – razem z Polakami byłoby lepiej. Sąsiad, który rozumie drugiego i się nim interesuje to więcej niż partner myślący o tobie jedynie jak o funkcji rywalizacji z trzecim państwem.

Innej drogi nie ma

Oczywiście, należy zadać sobie pytanie – co będzie jeśli przegramy, a wygra Rosja? Lub, dla przykładu, „stary” Zachód dogada się z Rosją i o wszystkim zadecydują bez nas? Nie jest to oczywiście przyjemna prognoza, ale obowiązkowo należy poddać ją pod rozwagę. Rozpatrzmy zatem te warianty. Jeśli Ukraina z powrotem dostanie się pod rosyjską sferę wpływu, Polska zostanie na wieczność skazana na istnienie jako wschodnia flanka UE, a Ukraina będzie zachodnim pograniczem bloku rosyjskiego. Wyobrażając zaś sobie to niewyobrażalne salto w rodzaju polsko-rosyjskiego zbliżenia, przeistoczyłoby to samą Polskę w pogranicze rosyjskiego wpływu, ale całkowicie nie ustawiłoby Ukrainy w „centrum” dlatego, że w rosyjskim bloku centrum jest tylko jedno – Moskwa. Właśnie dlatego nasze państwa nie mają żadnego innego wyboru, co warto uświadomić sobie już dzisiaj.

Swoją drogą, tą „prostą prawdę” świetnie rozumiał sto lat temu marszałek Piłsudski, którego porażka pod Kijowem w 1920 roku zapowiedziała krach polskiego państwa 19 lat później. Rozumiał to również i Roman Dmowski, świadom tego, że bez państwowotwórczego myślenia ukraińskie terytoria stają się łatwą zdobyczą Rosji. A teraz, kiedy ostatecznie ukraińska myśl w kategoriach państwowych zaczyna się kształcić, a samo państwo ukraińskie przeciwstawia się rosyjskiej agresji, polskiemu establishmentowi brakuje politycznej intuicji aby zrozumieć, jaka historyczna szansa pojawia się przed współczesną Polską – szansa, której nie było od kilku wieków. Niechęć do jej dostrzeżenia, niemożność prawidłowego sformułowania polskich priorytetów polityki zewnętrznej i wprowadzenie na ich miejsce powietrznych twierdz mglistych geopolitycznych sojuszy – wszystko to nie bierze się ze złej chęci, a stanowi pozostałość po wychowaniu kilku pokoleń Polaków w tradycjach myślenia wasalnego i kontrmyślenia PRL-u. Dopóki pokolenia, które z mlekiem matki wyssały ten kolonialny schemat myślenia – zarówno u nas, jak i u was – nie zejdą z politycznej sceny, nie warto w ogóle liczyć na pełne wzajemne zrozumienie.

Mimo tego, wciąż staram się mieć nadzieję, wychodząc z założenia, że nasze państwa są po prostu sobie potrzebne. Ukrainie nie jest niezbędny jednak polski mentor – czas naszego terminowania skończył się w 2014 roku, kiedy naród ukraiński obronił swoje prawo do państwowości. Ukrainie nie jest także potrzebny polski adwokat – czas tej adwokatury skończył się w 2014 roku, kiedy upadł ostatni autorytarny reżim, który Polska mogłaby bronić przed „starą Europą”. Ukrainie potrzebny jest przyjaciel i partner – rozumiejący, do jakiego stopnia interesy naszych państw zbliżyły się w przeciągu ostatnich lat. Możemy prowadzić przyjacielski i partnerski dialog o naszej trudnej przeszłości, w której zarówno Ukraińcy jak i Polacy mają swoje ciemne jak i jasne karty. Niemniej jednak, z przyjacielem wolimy rozmawiać o przyszłości.

***

Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w ramach konkursu Dyplomacja Publiczna 2017 - komponent II Wymiar wschodni polskiej polityki zagranicznej 2017. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Filip Rudnik. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Tagi:
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
9
Witalij Portnikow
  • w Eastbook.eu od2017 Dec 14
  • Artykuły1
  • Komentarze0

Tematy: Polska, Ukraina,
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY
Komentarze 9
Dodaj komentarz

  1. Jan Zamhar pisze:

    Dobrze kombinujesz kolego, wszystko się zgadza tylko klucze do Bramy Smoleńskiej trzyma Łukaszenko i to jego trzeba poprosić żeby stanął na czele Unii Białorusko – Polsko – Ukraińskiej. Bez dawnej Litwy przymierze Polsko – Ukraińskie jest skazane na niepowodzenie. Uśmiechajcie się do Batki.

  2. JWK pisze:

    Ukrainie jest potrzebny pedagog od nauczania przedszkolnego, trzeba się najpierw nauczyć czym jest państwo a nie bredzić o partnerskich stosunkach z
    kimkolwiek. Dzikie pola, zarządzane przez zgraje skorumpowanych złodziei, zwanych dla niepoznaki oligarchami nie będzie dla nikogo żadnym partnerem, Rosja tylko zlikwiduje tę padlinę

    • Jakub.J pisze:

      Rosja to taki sam dziki kraj, jak i Ukraina. W polskim interesie leży konflikt ukraińsko-rosyjski, który się będzie tlił jak najdłużej. Faktycznie, to nawet rozumiem, dlaczego niektórzy popierają Ukrainę. Gdzie 2 się bije, tam 3 korzysta, dobrze mówię?
      Polska zamiast Ukrainy, Rosji powinna postawić raczej na bliską współpracę z państwami Wschodu, ale tego dalszego, od Turcji i Iranu zaczynając, na Japonii i Indonezji kończąc.
      Polska nie ma żadnych interesów w tzw. „bliskiej zagranicy” na Wschodzie. Polska musi wrócić do polityki jaką prowadził Bolesław Chrobry oraz pierwsi władcy Polski. Postawić na dobre relacje z Niemcami, Skandynawią, krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Żadna ukraińska czy rosyjska padlina, nie potrzebna nam do niczego. Rosja i Ukraina to same problemy.

  3. Kamgur pisze:

    Co za brednie! Prostą manipulacją gość stara się postawić znak równości pomiędzy Polską a Ukrainą. Mają Ukraińcy tupet ale faktów nie zmienią, a fakty są takie że są państwem upadłym tracącym swoich obywateli na niespotykaną skalę. I jeśli ten pan tak na poważnie z sojusznikami z USA i starej Europy to życzę szczęścia chętnych nie widać. Co najlepiej odzwierciedla brak zostaw nowoczesnej broni z tych państw.

  4. tak tak pisze:

    Rozczulająca mieszanka niedostatku intelektu, megalomanii i braku elementarnej wiedzy o świecie. Pan onucow boso ale w ostrogach :)

  5. Gregor pisze:

    Ukraina nie interesuje nikogo na świecie. Nie macie żadnych przyjaciół. Czcicie zbrodniarzy i łajdaków. Nie liczcie na Polskę. Jesteście pozostawieni sami sobie dopóki będziecie budować pomniki bestii. Jedynym wyjściem dla Ukrainy jest wyznanie winy, żal za grzechy i zadośćuczynienie. Bez tego Ukraina zdana jest na zagładę, nikt i nic tego nie zmieni.

  6. Jakub.J pisze:

    Zgadzam się z 2 poniższymi komentarzami. Niestety, ale pycha i arogancja tego człowieka, podobnie jak jego pobratymców jest oznaką olbrzymich kompleksów. Bo czymże jest Ukraina? Czy Ukraińcy to naród? Może teraz tak, ale jeszcze 100 lat temu, trudno było mówić o narodzie ukraińskim, podobnie jak o białoruskim. Historycznie, Ukraińcy nie stworzyli NIC, lub bardzo niewiele, w porównaniu nawet do mniejszych państw i narodów, takich jak Czesi, Węgrzy, Serbowie. To Rumuni są najstarszym narodem w tej częsci Europy, a nie żadna tam Ukraina, jak to bredził kiedyś jakiś polityk z Kijowa, bodaj Juszczenko.
    Chciałbym tylko dodać, ze cierpliwość Polaków się kończy i wcale nie wykluczał bym otwartego konfliktu z Ukraińcami, podobnie jak to się działo w latach 20-ych i 30-ych, XX wieku. Brednie demoliberałów,mówiące o „braciach” z Ukrainy to można sobie już włożyć między bajki. Nikt Ukraińców w Polsce na siłe nie trzyma, jak się wam nie podoba, możecie wracać do siebie, wystarczająco już napsuliście polski rynek pracy. Nikt ukriańskich produktów w Polsce nie potrzebuje, szczególnie, że poza ceną, nie mają soba wiele do zaoferowania.
    Tak więc, FORA ZE DWORA, panie Portnikow i panowie i panie zza Buga.

  7. sysy pisze:

    Może i autor ma rację, nie mi to oceniać. Ale nie oznacza to że Polska musi tolerować wszystkie pomysły Ukrainy.
    A może lepiej być strażnikiem na granicy cywilizacji niż wpuścić „barbarzyńców – banderowców” do środka i za parę, parędziesiąt lat ocknąć się obok państwa w którym dominuje doktryna Dońcowa?

  8. Jan pisze:

    Nie jestem politykiem, ale czy Rosji aż tak strasznie zależy na Ukrainie? Krym zagarnęli, jak najbardziej, może jeszcze Donbas i chyba to wszystko. Na tzw. Ukrainie jest teraz taki porządek i upadek gospodarczy, że Rosja ma gdzieś ten cały badziew. Inaczej to mostu przez cieśninę kerczeńską by nie budowali. A ta przeprawa to kosztuje, że ho ho ho.