Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Bartek Tesławski

„Europa musi dziś liczyć przede wszystkim na siebie”. Wywiad z prezeską Centrum Stosunków Międzynarodowych

"Europa musi mieć także hard power, inaczej nie sprosta mocarstwom, które na twardej sile opierają swoją polityczną grę. NATO jest ważna, ale to sojusz, w którym pierwsze skrzypce grają Amerykanie. Ostanie wybory w USA i zwycięstwo kandydata, który nie chce angażować amerykańskiej armii w międzynarodowe konflikty, dały Europie do myślenia. Musimy liczyć dziś przede wszystkim na siebie" - wywiad z dr Małgorzatą Bonikowską, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych.

Bartosz Tesławski: Mówi się o europejskiej „soft power”. Co w miękkim oddziaływaniu Europy jest tak atrakcyjne dla państw poradzieckich?

Małgorzata Bonikowska: Jeśli spojrzeć na cały glob, Europa to póki co chyba najlepsze miejsce do życia. Zarówno w wyobrażeniach, jak i w rzeczywistości. Miejsce, gdzie ludzie żyją w pokoju, dostatnio, mają pracę, rozwijają się. To taki poziom rozwoju cywilizacyjnego, do którego wszyscy na świecie chcieliby dojść. Stąd bierze się siła Europy, ten jej magnes. Nasz model rozwoju polityczno-społecznego jest przedmiotem zazdrości i podpatrywania. Problem w tym, że relacje miedzy państwami Unii Europejskiej są unikatowe i stanowią swego rodzaju eksperyment, który do tej pory w dobrych czasach się sprawdzał, ale w złych wymaga zmian.

Małgorzata Bonikowska; Autor: Bartek Tesławski

Małgorzata Bonikowska; Autor: Jerzy Krupowies

Unia Europejska to specyficzna historia sukcesu. Z jednej strony jest odpowiedzią na wielosetletnie konflikty między państwami starego kontynentu, które w XX wieku doprowadziły do dwóch wojen światowych. Byliśmy w stanie od tej złej historii odejść i zbudować innego rodzaju model relacji, w których nie ma dominującego gracza, tylko z definicji wszystkie kraje, nawet te najmniejsze, mają wpływ na losy całej wspólnoty. Z drugiej jednak strony – niemożność zbudowania spójnego tworu politycznego, który sprawnie i szybko podejmuje decyzje, dziś jest źródłem naszych problemów. Nasza soft power słabnie.

W dobrych czasach polityka rozszerzania się UE działała jak dźwignia. Perspektywa członkostwa w ekskluzywnym, europejskim klubie zachęcała do przyjęcia demokratycznego modelu rozwojowego, standardów i cywilizacyjnych wzorców Zachodu. Przejście na drugą stronę nie było łatwe i wymagało ogromnego wysiłku, a jednak wiele państw – w tym Polska – zdecydowało się pójść tą drogą, bo widziało w tym korzyść dla swego rozwoju. Po latach biedy i napięć, chcieliśmy dołączyć do wspólnoty pokoju i dobrobytu.

Czy Europa doszła do granicy swej strefy wpływów? Tak zdaje się twierdzić Rosja, która nie akceptuje naszego oddziaływania na takie państwa jak Białoruś czy Ukraina. Jaka powinna być strategia UE wobec obszaru poradzieckiego?

Unia Europejska może oddziaływać na obszar poradziecki tylko wtedy, kiedy zachowuje swą atrakcyjność. Tylko silna i sprawna Europa ma nadal soft power. Rozbita i kłócąca się, nie umiejąca poradzić sobie z kryzysami, przestaje być istotnym punktem odniesienia dla świata i dla samej siebie. Dezintegracja UE jest na rękę tym, którzy nie akceptują zachodniego ładu międzynarodowego i promują alternatywne modele. Jest wśród nich Rosja, ale nie tylko. Silniejszym wektorem mogą być komunistyczne Chiny, które otwarły się na globalną gospodarkę. Tymczasem Europa cały czas jest przekonana o swej wyjątkowości. Wciąż mamy nadzieję, że uda się zachować siłę i jedność. Czas pokaże, czy to prawda.

Bardzo duża kulturowo-społeczna bliskość z Białorusią czy Ukrainą to czynnik, dzięki któremu europejska soft power działa, jest widoczna jej atrakcyjność. Natomiast Rosja reprezentuje hard power, argument siły. Pytanie, co na Wschodzie się bardziej liczy. Obszar poradziecki jest przyzwyczajony do władzy silnej i niekoniecznie demokratycznej. A jednocześnie, śni o demokracji. Te wątki się przeplatają.

Intencją Europy jest pozostanie atrakcyjną poprzez siłę swojego miękkiego oddziaływania, aby wpływać na losy Rosji i Wschodu. Aby przybliżać je do siebie, do standardów i wartości Zachodu, do tej przestrzeni cywilizacyjnej, w której sama funkcjonuje, do państwa prawa, praw człowieka, pluralizmu, do politycznej kultury innej niż ta, która jest dzisiaj w Rosji.

A jeżeli Unia Europejska przyznałaby się do współudziału, choćby pośredniego, w tym wszystkim co się wydarzyło podczas rewolucji godności, tak zwanego Euromajdanu, czy powinna ponieść za to jakąś odpowiedzialność? Kierować większe środki na to, aby Ukrainę wesprzeć?

Unia Europejska nie ma jednej wizji relacji z Ukrainą. Zdania państw członkowskich są podzielone. Jest wielu sceptyków, którzy wątpią, czy Ukraina będzie kiedykolwiek po zachodniej stronie. Część państw popiera wizję przyszłej akcesji, a jeszcze inne uważają, że najlepiej pozostawić Ukrainę jako kraj buforowy. Sama Ukraina jest podzielona. Zachodnia i wschodnia część myślą wciąż odrębnie. Kilkaset lat innej historii sprawiło, że wschodnia Ukraina jest mocno osadzona w świecie rosyjskim, a zachodnia czuje się częścią Zachodu. Jeśli ta dychotomia będzie się utrzymywać, istnieje groźba podziału politycznego.

Coś takiego zasugerował lider rosyjskiej partii LDPR Władimir Żyrinowski, przy czym on uparcie chciał oddać tę zachodnią część Polsce.

Ukraina w dzisiejszej formie jest bardzo atrakcyjnym państwem m.in. ze względu na wielkość terytorium oraz liczbę ludności. Ma potencjał, aby się stać silnym graczem, jednak jest rozdwojona – społecznie, cywilizacyjnie i kulturowo. Kluczowe jest pytanie, co dziś ma znaczenie. Ukraina powinna się skupić na integracji wewnętrznej, aby sama sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie się czuje lepiej – na Wschodzie czy na Zachodzie. Paradoksalnie, działania Rosji wzmacniają kurs prozachodni, bo integrują Ukraińców przeciw wspólnemu zagrożeniu.

A jeśli na Białorusi pojawiłyby się tendencje prozachodnie, jakaś grupa ludzi, która nawiązując do dziedzictwa Rzeczypospolitej dążyłaby do ściślejszych relacji z Polską i szerzej – z Zachodem, to czy Europa powinna za to wziąć odpowiedzialność? Okazać nie tylko miękką, ale i twardą siłę, czyli m.in. wprowadzać sankcje czy oferować pomoc militarną?

Trudno porównywać relacje z Białorusią i z Ukrainą. Na Ukrainie zostało złamane prawo międzynarodowe, nastąpiła zewnętrzna agresja. Na Białorusi na razie niczego takiego nie ma. Ale Europa powinna być zainteresowana, aby odczuwano tam jej miękką siłę, aby ten magnes działał. Z polskiego punktu widzenia, jest oczywiście lepiej, jeśli Białoruś ciąży ku Zachodowi, bo jest wtedy bliższa naszych wzorców i wartości. To ułatwia kontakty sąsiedzkie, buduje współpracę. Nie musi to jednak oznaczać perspektywy członkostwa w UE, choć byłoby to piękną wizją.

Trzeba jednak podkreślić, że koncepcja Partnerstwa Wschodniego wymaga dziś redefinicji. Można sobie wyobrazić dalsze oddziaływanie Unii Europejskiej jako magnesu dla państw jej najbliższego sąsiedztwa, jednak nie w modelu akcesji, lecz bliskiego partnerstwa, pewnej wyjątkowej relacji. Jeszcze 10 lat temu Europa tak właśnie widziała swe stosunki z Rosją. Wydawało się, że takie partnerstwo jest możliwe.

Jednocześnie wiemy już, że sama miękka siła dziś nie wystarczy. Europa musi mieć także hard power, inaczej nie sprosta mocarstwom, które na twardej sile opierają swoją polityczną grę. NATO jest ważny, ale to sojusz, w którym pierwsze skrzypce grają Amerykanie. Ostanie wybory w USA i zwycięstwo kandydata, który nie chce angażować amerykańskiej armii w międzynarodowe konflikty, dały Europie do myślenia. Musimy liczyć dziś przede wszystkim na siebie.

Na naszych oczach wszystko co znamy się wali. Things fall apart. Jednocześnie Rosja może dość łatwo przewidzieć co Europa zrobi, bo jesteśmy przewidywalni, natomiast my nie mamy takiego komfortu w odniesieniu do Rosji. Przewidywalność jest więc dziś naszą słabością.

Miękka siła w okresie kryzysów nie działa tak dobrze jak w okresie stabilności. Czy oferta cywilizacyjna jaką Europa daje osłabła? Czy kraje poradzieckie, takie jak Ukraina, nadal widzą w Europie lepszą przyszłość?

Europa jest poddawana całej masie kryzysów wewnętrznych, które rozbijają jej spójność i powodują, że jej postrzeganie się zmienia. „Źle się dzieje w państwie duńskim” – powiedziałby Hamlet. Mamy kryzys gospodarczy, kryzys w strefie euro, fale migracji, z którymi usiłujemy sobie radzić, odśrodkowe tendencje dezintegracyjne, spory między państwami członkowskimi, Brexit etc. Dawno nie było tylu wyzwań naraz.

Jednocześnie, na naszej wschodniej granicy znajduje się Rosja: dobrze zorganizowane, sprawne państwo, z silnym przywódcą od kilkunastu lat oraz jasną, umiejętnie wdrażaną strategią. Czy europejski konglomerat państw, gdzie wszystko trzeba omawiać i uzgadniać, temu sprosta? Stary kontynent przestał być oazą stabilności i dobrobytu. To nadal potęga gospodarcza, ale brak nam innowacyjności, a ludzie odczuwają spadek poziomu życia. Wysokie bezrobocie przekłada się na frustracje i niechęć do imigrantów wszelkiej maści i koloru skóry. Potrzebujemy wroga, aby sobie wytłumaczyć własne niepowodzenia. Ktoś „inny” to zawsze wygodny kozioł ofiarny.

Mimo to, państwa najbliższego sąsiedztwa Europy nadal patrzą na nią z nadzieją. I chcą do niej emigrować. Oferta nie osłabła, wręcz przeciwnie. Ludzie głosują nogami.

Nie chciałbym kończyć naszego wywiadu takim kontrowersyjnym pytaniem ale w sytuacji w której, jak bardzo słusznie Pani zauważyła, mamy dużo kryzysów to atrakcyjną dla wielu państw może się wydawać oferta rosyjska. Przecież Rosjanie dawali już do zrozumienia „Odpuście Ukrainę, zostawcie nam naszą strefę wpływów, dajcie nam tę granicę na Bugu, a w zamian za to my wam pomożemy na przykład z kryzysem migracyjnym, z ustabilizowaniem sytuacji w Syrii która jest praprzyczyną tego „wszystkiego”. Poza tym przecież słynny ostatnio apel jeszcze niezidentyfikowanego do końca środowiska rosyjskiego że „Mamy wspólny dom, który jest zagrożony terroryzmem, więc Europejczycy odpuśćcie, przestańcie się bawić w sankcje, zostawcie tę Ukrainę nam bo to przecież nasz Ruski Mir i w zamian za to pomożemy wam się ustabilizować”.

Europa nie może się zgodzić na łamanie prawa międzynarodowego, bo to uderza w podwaliny światowego ładu. Konflikt Rosja-Ukraina każe postawić pytanie o podstawowe wartości, które wyznaje cywilizacja zachodnia. Jeżeli im zaprzeczymy, zaprzeczymy sami sobie. Cytując wieszcza – słowa bez czynów to śmiecie. Jednocześnie, Rosja nie jest alternatywą dla Europy, bo poza hard power, nie ma nic do zaproponowania.

Nikt się nie garnie pod skrzydła Kremla, bo wie czym to pachnie. Rosyjska gospodarka w dużej mierze stoi na surowcach, zwłaszcza na wydobyciu ropy naftowej, której ceny znacząco spadły. Jeśli chce myśleć o długofalowym rozwoju, musi się przestawić na inne źródła wzrostu, takie jak wiedza. To się nie uda bez uczestniczenia w międzynarodowym obiegu myśli i idei, od których Rosja się na własne życzenie odcina. Brak przepływu nowych technologii i inspirujących pomysłów uniemożliwia rozwój, a bez rozwoju nie ma – w dłuższej perspektywie – ani hard power ani soft power.

Facebook Comments

***

Dr Małgorzata Bonikowska - politologi i europeista. Prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych – jednego z najstarszych polskich think tanków specjalizujących się w sprawach zagranicznych. Współzałożyciel i prezes ośrodka THINKTANK, wydawca magazynu „THINKTANK”.

Uzyskała trzy dyplomy magisterskie, ukończyła dwie szkoły doktoranckie i studia specjalistyczne na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku (nauki polityczne). W latach 1995–1998 pracowała w TVP jako redaktor i wydawca programów publicystycznych. Od 1998 była dyrektorem Centrum Informacji Europejskiej UKIE, a od 2001 do 2007 roku ekspertem oraz szefem Programu Informacji i Komunikacji Komisji Europejskiej w Polsce a potem w Bułgarii. W latach 2007-2016 pracowała dla rządowego Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich. Jest autorem ponad setki publikacji, prowadzi działalność doradczą, dydaktyczną i naukową.

Zdjęcie główne: Unia Europejska i Rosja. Źródło: enerdynamics.com
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
Bartek Tesławski
Bartek Tesławski
Zastępca redaktora naczelnego Eastbook.eu

Internacjolog, Warszawiak i miłośnik Europy Wschodniej. Nieuleczalny białorusofil.

Kontakt:

ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY