Czy to możliwe, że istnieją „siły” (jak to lubią określać nasi ulubieni rządowi urzędnicy) w Parlamencie Europejskim i Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy (PACE) chętnie wspierające reżim prezydenta Alijewa? Na to wygląda. A oto dlaczego.

Strasburg / Parlament Europejski, autor: Dominique Edte as domnyc, źródło: Flickr
23 stycznia członkowie PACE głosowali nad dwiema kluczowymi uchwałami dotyczącymi Azerbejdżanu. Pierwsza traktowała o obowiązkach i zobowiązaniach kraju jako członka Zgromadzenia, a druga – więźniów politycznych. Niestety, zamiłowanie do przysłowiowego już kawioru przeważyło. I tak oto tekst numer jeden przeszedł 196 głosami przeciw 13, a numer dwa przepadł z 79 głosami poparcia i 125 sprzeciwu.
Wśród miłośników kawioru zasiadających w Zgromadzeniu znalazł się bułgarski socjalista Kristian Wigenin (przy okazji – jest on przewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Euronest). W poprzednim roku Wigenin zorganizował dyskusję z Elkanem Sulejmanowem, głową azerbejdżańskiej delegacji do Euronestu. Panowie debatowali o „niesprawiedliwych” rezolucjach dotyczących nieprzestrzegania praw człowieka w Azerbejdżanie, którym udało się przejść w Parlamencie Europejskim na dzień przed Eurowizją. Rzecz jasna przedstawicieli organizacji opozycyjnych oraz działających na rzecz społeczeństwa obywatelskiego na sali nie było.
Elkan Sulejmanow oczywiście także znalazł się pośród przeciwników odrzuconego raportu autorstwa niemieckiego deputowanego Christophera Strassera. W swoim wystąpieniu poprzedzającym głosowanie oskarżył on Niemca o „wrogi i stronniczy” stosunek do Azerbejdżanu.
Oprócz Wigenina znalazło się paru innych zwolenników retoryki Sulejmanowa: Kristina Ojuland z Estonii (stronnictwo liberalne), Inese Vaidere z Łotwy (należy do konserwatystów), Vytautas Landsbergis z Litwy (także konserwatysta). Wygląda na to, ze magia kawioru działa na wszystkich – od lewicy po prawicę – oraz nawet na tych, którzy dzielnie walczą z łamaniem praw człowieka. Wszędzie, tylko nie w Azerbejdżanie.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście, to warto zajrzeć do sporego raportu opublikowanego przez European Stability Initiative pt. „Caviar Diplomacy: How Azerbaijan silenced the Council of Europe (Part 1)” (Dyplomacja kawiorowa. Jak Azerbejdżan uciszył Radę Europy, Część 1). Można ją ściągnąć za darmo na stronie organizacji.
W tymże raporcie można znaleźć listę „apologetów azerbejdżańskiego reżimu”. Tu z kolei wylądowali: Joseph Debono Grech z Malty, Hiszpan Pedro Agramunt, Paul Wille z Belgii, Mike Hancock z Wielkiej Brytanii i Niemiec Eduard Lintner. Są jeszcze inni, a wszyscy razem z biegiem czasu doprowadzili do tego, że misje obserwacyjne Zgromadzenia Rady Europy ogłaszały wybory przeprowadzane w Azerbejdżanie za zgodne ze standardami zarówno międzynarodowymi, jak i tymi określonymi przez Radę.
O ironio, ostatnie parę tygodni tylko udowodniły, w jak poważnej sytuacji są obywatele Azerbejdżanu: demonstracje powiązane z wyjściem na jaw niejasności śmierci młodego żołnierza, gniew kupców protestujących przeciw podnoszeniu cen wynajmu, akcja sfrustrowanych i zmęczonych obywateli İsmayıllı, a w końcu protesty w geście solidarności z tymi ostatnimi, jakie mały miejsce w ostatni weekend w Baku.
No, ale wygoda foteli, jakie się zajmuje w Radzie tysiące kilometrów dalej, oraz chojne prezenty od specjalnych przyjaciół czynią problemy zwykłych Azerów tycimi, co nie? Cóż, priorytety bywają różne…
Tekst ukazał się oryginalnie na stronie autorki 27 stycznia 2013.
This is the picture of the European Parliament building in Strasbourg… Please correct