Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok

Walkę buldogów czas zaczać

Choć od dłuższego czasu wydawało się, że wszystko jest przesądzone, a karty od dawna rozdane, to jednak ukraińscy wyborcy postanowili jeszcze bardziej zamieszać w kotle swojej wewnętrznej polityki. Słowo „niespodzianka” najlepiej opisuje tegoroczne wybory w Ukrainie.

Deputowany sługa narodu, źródło: Facebook.com/ wybory.ua

Gdy 28 października w Ukrainie minęła godzina 20.00 i zaczęły się pojawiać pierwsze sondażowe wyniki wyborów politolodzy, politycy, dziennikarze, jak i zwykli obywatele Ukrainy przecierali oczy ze zdumienia. Bo choć – co było oczekiwane od dłuższego czasu – we wszystkich exit-polls wygrała Partia Regionów zdobywając od 28 do 32 proc., to dalsze wyniki były znacząco inne od tych oczekiwanych.

Wielka niespodzianka

Głównym zaskoczeniem było niższe od prognozowanego poparcie dla politycznego projektu znanego ukraińskiego boksera, Witalija Kliczki (UDAR zdobył od 13 do 15 proc., choć w najgorszym wypadku mówiono o 16-18 proc.), a także bardzo dobry rezultat nacjonalistów od Ołeha Tiahnyboka. Jego Swoboda jeszcze w ostatnich sondażach przedwyborczych oscylowała blisko progu wyborczego (od 3 do 6 proc.), by nagle zaskoczyć wszystkich rezultatem 11-13 proc.

Wynik, zwłaszcza tych drugich, znacząco zmienia obraz tych wyborów i dziwi najbardziej. Przez lata marginalizowani ukraińscy nacjonaliści, którzy wydawali się skazani w najlepszym wypadku na miejscowe zwycięstwa w wyborach samorządowych, jak i na wieczne odbijanie się od 5 proc. progu wyborczego w wypadku wyborów do parlamentu, znacząco go przeskoczyli i stali się bardzo poważną siłą w ukraińskiej Radzie Najwyższej.

Niespodziewany wynik Swobody, jak i rozczarowanie Kliczki spowodowały, że większości ekspertów uciekł znacznie lepszy od prognozowanego wynik Zjednoczonej Opozycji. Jej liderzy do ostatniej chwili drżeli na myśl o utracie swojej supremacji na opozycji na rzecz UDAR-u (który w niektórych sondażach przedwyborczych stawał się drugą siłą w Radzie Najwyższej). Tymczasem na chwilę obecną mogą zdecydowanie odetchnąć z ulgą. Zamiast prognozowanych 15-19 proc., praktycznie wszystkie exit-polls dały im od 23 do 25 proc.

Kliczko rozdaje autografy, źródło:facebook.com/Vitaliy.Klychko

Kontratak Kliczki

W teorii taki wynik Zjednoczonej Opozycji powinien dawać jej pozycje głównego rozgrywającego  ukraińskiej opozycji. Zwłaszcza, że to oni, a nie bojący się utraty swoich wyborców na wschodzie Ukrainy Kliczko, weszli jeszcze przed wyborami w koalicje z nacjonalistami. Słynny ukraiński pięściarz przyzwyczajony jest jednak do przyjmowania potężnych ciosów i niższy od prognozowanego wynik wyborczy nie wprawił go w zakłopotanie – Kliczko od razu przeszedł do kontrataku. Jeszcze podczas wieczoru wyborczego zgłosił chęć zawiązania dużej koalicji w parlamencie z pozostałymi opozycyjnymi ugrupowaniami, a następnego dnia rano jego służby prasowe ogłosiły, że UDAR zaproponował już swoim „partnerom” plan działania w Radzie Najwyższej. Kliczko ustosunkował się w nim pośrednio do wcześniejszych wymagań koalicyjnych Swobody. Ogłosił chęć podjęcia próby obalenia Janukowycza drogą impeachmentu oraz oswobodzenie więźniów politycznych, a także przedstawił swoją autorską wizję naprawy Ukrainy m.in. powołanie ukraińskiego odpowiednika CBA, chęć przeprowadzenia reformy emerytalnej czy też zwiększenie niezależności sądownictwa w Ukrainie.

Te dwa szybkie ciosy mistrza wagi ciężkiej skutecznie wysforowały go na przód wyścigu, który zapanował w ukraińskiej opozycji. Póki co to właśnie Kliczko stara się jawić jako jej główny rozgrywający. Nikt nie chce mu jednak tego ułatwić – Tiahnybok podziękował za „ładne słowa” Kliczki, ale od razu zaznaczył, że na tym etapie o zawiązywaniu koalicji z UDARem nie może być mowy, bo oni „mogą teraz mówić co chcą” i „dopiero pierwsze głosowania zweryfikują ich polityczną działalność”.

Cała ta sytuacja pokazuje jednak główną słabość ukraińskiej opozycji, czyli jej poszatkowanie i brak jedności. Każde ugrupowanie chciałoby dzierżyć palmę pierwszeństwa, co nie wróży dobrze ewentualnej przyszłej ich koalicji w Radzie Najwyższej.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Najistotniejsze wydaje się jednak, że wyjątkowo dobry wynik opozycji rozbudził jej apetyt. O ile jeszcze Arsenij Jaceniuk, lider frakcji Frontu Zmian ze Zjednoczonej Opozycji, delikatnie mówił, że już teraz rozpoczyna się walka o fotel prezydenta w wyborach 2015 roku, to jego kolega z partii, lider ugrupowania Batkiwszczyna (partii Julii Tymoszenko), Ołeksandr Turczynow stwierdził, że teraz głównym pytaniem jest jak przyspieszyć te wybory. Ergo – jak usunąć z urzędu Wiktora Janukowycza. Niemniej zdecydowanie wypowiadał się lider Swobody, Ołeh Tiahnybok, który ogłosił, że należy przeprowadzić impeachment obecnego prezydenta Ukrainy.

Ołeh Tiahnybok, źródło: Facebook.com//oleh.tiahnybok

Dobre humory opozycji są jednak mocno na wyrost, z czego zresztą zapewne doskonale zdaje sobie ona sprawę. Przypomina to raczej robienie dobrej miny do złej gry. Z jednej strony opozycja głośno mówi o tym, że teraz nadszedł czas zmian, ale z drugiej ostrzega przed możliwymi falsyfikacjami wyborów w procesie liczenia głosów – UDAR wnosi o powołanie komisji sprawdzającej czystość kampanii i wyborów, a Swoboda ogłosiła już, że przy liczeniu jej wynik zostanie z pewnością zaniżony.

Można tutaj upatrywać chęci szukania zabezpieczenia i alibi („Zobaczcie, takie mieliśmy wyniki, wszystko byśmy zrobili, ale oni sfałszowali i my już nic nie możemy!”), ale warto pochylić się nad tymi uwagami. Zwłaszcza, że spokój Partii Regionów może niepokoić, zwłaszcza po słowach lidera frakcji parlamentarnej tego ugrupowania. Aleksandr Jefriemow jeszcze podczas wieczoru wyborczego stwierdził, że PR zdobędzie zapewne jeszcze kilka procent więcej podczas liczenia głosów. Dlaczego? Gdyż „większość exit-polls robionych było do południa” dnia wyborów, a „wyborcy Partii Regionów chodzą najczęściej głosować popołudniu”…

Jednak najważniejszym czynnikiem zmniejszającym szansę opozycji na wprowadzenie realnych zmian w pracach Rady Najwyższej jest jej porażka w wyborach przeprowadzonych w jednomandatowych okręgach wyborczych. Tutaj statystyki wydają się pogromem opozycji – w większości okręgów wygrali przedstawiciele Partii Regionów, bądź kandydaci „niezależni”, najczęściej już wcześniej podstawieni przez PR albo ci którzy sprzedadzą swoje „usługi” temu kto da więcej w parlamencie.

System trzyma się mocno

Póki co trudno więc wyrokować jaki ostateczny kształt przybierze nowa Rada Najwyższa Ukrainy. Pewne jest tylko jedno – Partia Regionów nie ma najmniejszych szans ani na samodzielne rządzenie, ani na zdobycie większości niezbędnej do przeprowadzenia zmian w konstytucji. Pomimo tego jej przedstawiciele się tym nie martwią. Doskonale sobie zdają sprawę, że parlament to zaledwie jedno – wcale nie najważniejsze – pole politycznej gry o władzę w Ukrainie. Póki prezydentem jest Janukowycz, póki większość oligarchów trzyma się Partii Regionów i póki cały praktycznie aparat państwowy pracuje na sukces tej partii, jej przedstawiciele nie mają powodów do niepokoju. System, który stworzyli w ciągu ostatnich lat trzyma się mocno. Najważniejsze pytanie tych wyborów brzmi – czy opozycja znajdzie w sobie na tyle siły, by chociażby za trzy lata, w wyborach roku 2015, wystawić jednego kandydata? I czy nowy parlament stanie się dla nich okazją do konsolidacji sił, a nie jeszcze większego rozproszenia? Pierwsze sygnały mówią, że raczej o ścisłą współpracę będzie bardzo, bardzo ciężko, a cała sytuacja zaczyna przypominać przysłowiową walkę buldogów pod dywanem. Tyle tylko, że dzisiaj w Ukrainie buldogi wciąż chcą walczyć w błysku fleszy i świetle kamer.

Artykuł został opublikowany na portalu new.org.pl

Autor: Tomasz Piechał

Facebook Comments
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY