Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Bartek Tesławski

Polska przegrywa wojnę o pamięć

Z polskiego punktu widzenia trudno było oczekiwać, że ustawa penalizująca określenie „polskie obozy śmierci” spotka się z największą krytyką ze strony… Państwa Izrael, które kategorycznie i na wielu poziomach oprotestowało nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Ogłuszeni szokiem Polacy rzucili się do walki z „polskimi obozami śmierci”, a spomiędzy kolejnych komentarzy i oskarżeń przebija brak koordynacji i przygotowania ze strony polskiej władzy.

Oś sporu

Spór wybuchł w momencie, gdy na Twitterze polityk Knesetu, były minister w rządzie Benjamina Netanjahu Ja’ir Lapid opublikował wpis, mówiący o tym, że „były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”. Izraelski polityk stwierdził, że Żydzi w Polsce ginęli, nie spotkawszy niemieckiego żołnierza, a wszystko to poparł stwierdzeniem, iż jest synem ocalałego z Holocaustu, którego babcię zamordowali wspólnie Niemcy i Polacy. Potępił również nowelizację ustawy o IPN, która zakłada karanie i ściganie za oskarżenia i insynuacje względem Polski i narodu polskiego dotyczącego ich współudziału w Holocauście. Co prawda zdaniem Konrada Kołodziejskiego historia Lapida mija się z prawdą, jednak obecnie spór żyje już własnym życiem i nawet oskarżenie go o kłamstwo nie odwróci sytuacji.

Pod wpisem natychmiast rozpętała się burza, w której udział wzięli zarówno Polacy starający się na różne sposoby przekonać polityka, że się myli, jak i Żydzi, wypominający Polakom ich prawdziwe i domniemane grzechy. Część Polaków powoływała się na słowa byłego przewodniczącego izraelskiego parlamentu i byłego ambasadora Izraela w Polsce Szewacha Weissa, który wielokrotnie odcinał się od określenia „polskie obozy śmierci” stwierdzając, że „chciałby, aby młodym Żydom mówiono prawdę, iż istniały rządy kolaborujące z Hitlerem, ale nie funkcjonował żaden polski rząd kolaborujący z nazistami. (…) Nie było nigdy żadnych polskich obozów śmierci. Nigdy”.

Odpowiedzi Ja’ir Lapidowi najszybciej udzieliła polska ambasada w Izraelu, która stwierdziła, że jego bezpodstawne oskarżenia pokazują, jak bardzo potrzebna jest edukacja o Holocauście, nawet w Izraelu. Jednak wypowiedź Lapida była jedynie początkiem. Do sprawy odniosła się również Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari, która podczas obchodów rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz stwierdziła, że w Izraelu nowelizacja ta jest traktowana jako negowanie prawdy o Holocauście i wprowadzenie zakazu mówienia prawdy o Zagładzie. Podkreśliła jednak, że Izrael wie, iż to nie Polacy budowali obozy śmierci.

Do treści polskiej ustawy odniósł się wreszcie sam premier Izraela: „Ta ustawa nie ma podstaw, jestem jej zdecydowanie przeciwny. Nikt nie może zmienić historii, a Holokaust nie może być negowany”. Benjamin Netanjahu, syn polskiego Żyda, zażądał również spotkania ambasador Azari z premierem Mateuszem Morawieckim. Tymczasem z polskiej strony zaproszenie dla ambasador wystosował marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Strona izraelska zareagowała negatywnie na propozycję zmiany artykułu 55 ustawy, który głosi: „Art. 55a. 1. Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia międzynarodowego w przedmiocie ścigania i karania głównych przestępców wojennych Osi Europejskiej, podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. (Dz. U. z 1947 r. poz. 367) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości”.

W opinii strony izraelskiej takie sformułowanie może doprowadzić do faktycznej cenzury dotyczącej odpowiedzialności niektórych Polaków za zbrodnie przeciwko Żydom w okresie okupacji.

Do sprawy odniósł się również instytut Yad Vashem, stwierdzając , że nowelizacja może skutkować zaciemnianiem prawdy o wsparciu, które Niemcy otrzymywali od części polskiego społeczeństwa w okresie Holocaustu. Co istotne jednak, komunikat podkreśla, że określenie „polskie obozy zagłady” jest błędne. Gdy ustawa stanowiła jeszcze przedmiot dyskusji, na łamach portalu „The Times of Israel” pojawił się tekst poświęcony ustawie z postawionym w tytule pytaniem, czy nowelizacja ma stanowić formę wybielania udziału Polaków w Holocauście. W artykule cytowano polską żydówkę Klaudię Klimek, która stwierdziła, że nie można generalizować i stwierdzać, że Polacy albo polskie społeczeństwo było zaangażowane w Holocaust.

Polskie reakcje i brak koordynacji

Strona polska na poziomie rządowym uznała, że nie ugnie się wobec żądań Izraela, gdyż walka z określeniem „polskie obozy zagłady” stanowi część racji stanu Rzeczpospolitej. Nowy szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz powiedział, że nowa forma ustawy służy powstrzymaniu fali oszczerstw wobec Polski. W jego ocenie treść nowelizacji może zostać poddana dyskusji, ale Polska nie będzie się poddawać presji ze strony żadnego innego państwa.

Inaczej na oskarżenia zareagowali dziennikarze, zwłaszcza ci utożsamiani z prawą stroną sceny publicystyki. Łukasz Warzecha na łamach „DoRzeczy” wezwał do zorganizowania zespołu kryzysowego , który mógłby sprawnie organizować polskie reakcje na polu zagrożeń wizerunkowych. W ubiegłym tygodniu, faktycznie, wciąż trwał kryzys związany z reportażem o pięciu polskich neonazistach obchodzących w lesie urodziny Adolfa Hitlera. Incydent szybko przekuto w ogólnokrajową dyskusję o narastającej w Polsce fali nazizmu.

W tle całego sporu między Polską i Izraelem znajduje się również przegłosowana niedawno przez Kongres USA ustawa nr 447 o wsparciu dla ofiar Holocaustu w reprywatyzacji majątków. Zakłada ona, że Departament Stanu USA będzie miał prawo do wspierania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holocaustu w odzyskiwaniu tych majątków żydowskich, które nie mają bezpośrednich spadkobierców. Dla Polski może to oznaczać poważne problemy w relacjach z USA, na które bardzo mocno stawia obecnie rząd PiS.

Z kolei Konstanty Gebert, publicysta związany z „Gazetą Wyborczą”, zapowiedział, że jeżeli nowelizacja ustawy o IPN wejdzie w życie, to można szykować wobec niego akt oskarżenia. W swoim artykule napisał bowiem „Stwierdzam, że liczni członkowie narodu polskiego ponoszą współodpowiedzialność za niektóre popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie. Działo się tak w Jedwabnem, gdzie członkowie narodu polskiego wymordowali 10 lipca 1941 r. swych żydowskich sąsiadów, i w licznych wypadkach, gdy członkowie narodu polskiego denuncjowali bądź mordowali ukrywających się przed niemieckimi władzami okupacyjnymi Żydów”.

Reakcja na poziomie samych obywateli nie była najszczęśliwsza, gdyż część osób na łamach Twittera zaczęła wypominać kolaborację samym Żydom, publikując kolejne zdjęcia żydowskiej policji, czy wypominając im działalność w KBW i UB po wojnie. Część zaczęła również nawiązywać do głośnej ostatnio w Polsce kwestii powrotu do żądań reparacyjnych wobec Niemiec.

W komentarzach przebijają się trzy narracje: cytowanie słów Szewacha Weissa, podkreślanie, że Polacy nigdy nie stworzyli kolaboracyjnego rządu ani nie służyli w kolaborujących z Niemcami oddziałach oraz wspomniane oskarżenia wobec samych Żydów. Mimo to należy podkreślić, że wobec słów izraelskiego polityka właściwie wszyscy komentujący ze strony polskiej stanęli ramię w ramię. Nawoływali do tego zresztą politycy po obu stronach barykady.

Polegniemy na tej wojnie

Pierwsze reakcje w Polsce i Izraelu wskazywały na to, że obie strony patrzą na nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej w zupełnie odmienny sposób. Dla strony polskiej ma to być narzędzie do walki z określeniem „polskie obozy zagłady”, które jest nagminnie wykorzystywane przez dziennikarzy, polityków, a nawet historyków na całym świecie. Równocześnie ze strony Izraela najbardziej oburzająca jest penalizacja oskarżenia o współuczestnictwo. Stawia bowiem pod znakiem zapytania możliwość prowadzenia badań i tworzenia publikacji dotyczących polskich zbrodni wobec Żydów, takich jak pogrom w Jedwabnem czy działalność szmalcowników.

Chociaż strona polska nigdy nie odżegnywała się od odpowiedzialności za działania jednostek i chociaż posiada wśród obywateli Izraela wielu przyjaciół rozumiejących nasze podejście do kwestii odpowiedzialności wobec Holocaustu, to należy stwierdzić, że wojnę o pamięć możemy o nim przegrać. W natłoku komentarzy i żywiołowych reakcji nikt jeszcze nie odnalazł punktu, o który toczy się spór i który zapewne można wyeliminować za sprawą doprecyzowania ustawy.

Należy również przyznać Łukaszowi Warzesze rację, gdy ten stwierdza, że należałoby w trybie pilnym powołać sztab kryzysowy, gdyż nad wizerunkiem Polski zbierają się ciemne chmury. Na fali oskarżeń Izraela oraz artykułów o rzekomych sentymentach polskich obywateli wobec nazizmu trudno będzie stworzyć dobrą i wiarygodną obronę wobec wspomnianej ustawy Kongresu USA, na podstawie której organizacje żydowskie będą się mogły znów upomnieć o pozostawione w Polsce majątki. Dodajmy, że wspierani przez Departament Stanu naszego największego sojusznika.

Facebook Comments
Zdjęcie główne: CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=212357
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
Bartek Tesławski
Bartek Tesławski
Zastępca redaktora naczelnego Eastbook.eu

Internacjolog, Warszawiak i miłośnik Europy Wschodniej. Nieuleczalny białorusofil.

Kontakt:

ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY