Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Marcin Prengowski

Czy Ukraińcy psują rynek pracy w Polsce?

W polskich mediach pojawiają się liczne sygnały zaniepokojenia związane z obecnością Ukraińców na polskim rynku pracy. Możemy usłyszeć, że zabierają pracę Polakom i obniżają płace. Czy faktycznie Ukraińcy mają negatywny wpływ na naszą gospodarkę i życie Polaków?

Kwestia obecności obywateli Ukrainy na polskim rynku pracy od paru lat nie jest już zagadnieniem teoretycznym, dyskutowanym jedynie na uniwersytetach czy w ministerstwach. To zjawisko powszechne, szczególnie w dużych miastach i ich okolicach. Mimo tego, że jest ono relatywnie nowe, zdążyliśmy się już do niego przyzwyczaić. Ta codzienność to efekt braku większych problemów z przybyszami zza wschodniej granicy. Jednocześnie Ukrainiec stał się synonimem taniej, niewykwalifikowanej siły roboczej. Nowy stereotyp zastąpił stary.

Jak to się zaczęło?

Na podstawie rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 21 kwietnia 2015 roku obywatele Ukrainy, a także Rosji, Białorusi, Mołdawii, Gruzji i Armenii mogą pracować w Polsce do 6 miesięcy w roku bez konieczności uzyskania pozwolenia na pracę. Dokument podpisał minister w rządzie PO-PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Decyzja zapewne nie nastąpiła bez związku z sytuacją polityczną w Ukrainie, ale warto podkreślić, że objęła również wszystkie pozaunijne europejskie kraje poradzieckie i dwie republiki zakaukaskie. Wydaje się zatem, że motywem nadrzędnym było rosnące zapotrzebowanie Polski na pracowników sezonowych w budownictwie, rolnictwie i usługach. Z racji bardzo trudnej sytuacji gospodarczej w Ukrainie była to wiadomość szczególnie ważna właśnie dla Ukraińców.

Decyzja ta nie miała znaczenia dla posiadaczy i potencjalnych kandydatów do posiadania Karty Polaka (funkcjonującej od 2007 roku), którzy mają zagwarantowane prawo do zatrudnienia w Polsce bez ograniczeń. Warto zauważyć, że w ramach ułatwień Ukraińcy są również zwolnieni z opłat za wydanie długoterminowej wizy krajowej.

Milion Ukraińców

Wraz z decyzją władz lawinowo wzrosła liczba zarejestrowanych zatrudnień obcokrajowców w Polsce. W 2015 było to 782 tys., a rok później aż 1,3 mln, z czego 96% dotyczyło obywateli Ukrainy. Stąd wziął się niesławny „milion Ukraińców w Polsce”, którzy jednak żadną miarą nie są stałymi migrantami, a jedynie czasowo i legalnie przebywającymi pracownikami sezonowymi. Oczywiście dane te mogą być niepełne z racji szarej strefy, która jest trudno uchwytna dla statystyk.

Najpierw zabierali pracę…

Początkowo pojawiały się obawy, że napływ Ukraińców spowoduje wzrost bezrobocia w kraju. Nic takiego się nie stało. Według oficjalnych danych GUS mamy do czynienia z rekordowo niskim bezrobociem na poziomie nieco ponad 8%, co nie miało miejsca w dotychczasowej historii III RP.

Co więcej, Polska boryka się z niską podażą pracy w wielu sektorach. Pracodawcy nieustannie i często bez sukcesów poszukują pracowników. Jest to zjawisko dla wielu z nas nowe i zaskakujące. Tymczasem, również według niepełnych danych GUS, za granicami kraju pracuje ponad 2 mln Polaków, którzy poszukując lepszego życia wykorzystali otwarcie unijnego rynku pracy. Jednocześnie realny wiek emerytalny jest niższy niż ustawowy co jest silnie skorelowane z kondycją zdrowotną Polaków. W ten sposób powstałą lukę niełatwo jest wypełnić.

…teraz blokują wzrost płac

W miejsce powyższych zarzutów pojawiły się nowe. Obecnie Ukraińcy już nie zabierają nam pracy ale rękami polskich władz blokują wzrost wynagrodzeń. Zmieniła się retoryka, bo trudno również zarzucić Ukraińcom nierzetelną pracę (tacy szybko odpadają z rynku), nieintegrowanie się ze społecznością, nieznajomość języka czy niestosowne zachowanie. Tymczasem przyczyny niskich płac w Polsce tkwią w czymś innym.

Procesy ekonomiczne są trudne do ręcznego sterowania. Jeśli ze względu na wysoką skalę emigracji i dobrowolne bezrobocie brakuje rąk do pracy, nie wystarczy samo podniesienie płacy minimalnej (co nieustannie ma miejsce). Najrozsądniejszym rozwiązaniem dla pracodawcy jest wówczas zaproszenie pracownika zza granicy, szczególnie tymczasowo. Problem jest łagodzony, a gospodarka nie spowalnia. Oczywiście należy mieć na uwadze, że zważywszy na negatywne trendy demograficzne w Polsce i Ukrainie, jest to tylko czasowe rozwiązanie.

Problem jest dużo głębszy. W Polsce istnieje silna presja na utrzymanie niskich cen, szczególnie żywności i innych dóbr podstawowych. Aby sprostać tym oczekiwaniom, przedsiębiorcy muszą ciąć koszty. Ciężko je ograniczać nie tracąc przy tym jakości, a kiedy pensje rosną jest to niemal niemożliwe. Można inwestować w automatyzację (nie wszędzie możliwą do wprowadzenia) i jednocześnie redukować załogi, ale do tego potrzebny jest kapitał, czas i wizja.

Ponadto warto pamiętać, że w polskiej gospodarce pensje rosną od co najmniej dziesięciu lat od 4% do 8% rocznie. 2017 rok nie będzie pod tym względem wyjątkowy. Polska zmierza do zbliżenia poziomu wynagrodzeń do istniejących w krajach starej Unii. Jest to proces nieuchronny, choć długotrwały. Trudno jednak zarzucać Ukraińcom, że swoimi przyjazdami blokują wzrost płac. Pracownicy ze wschodu raczej ratują nasze niskie ceny w dyskontach, mimo wciąż rosnących pensji.

A może jednak pomogą?

Można natomiast postawić odważną tezę, że wkrótce będziemy mieć do czynienia z poważną presją ukraińskich pracowników na polskich pracodawców. Nasi wschodni sąsiedzi już dziś dostrzegają, że w Niemczech czy Czechach warunki pracy są lepsze, choć wyjazd tam z pozwoleniem na pracę w Polsce jest nielegalny. W obu wspomnianych krajach przebywa zresztą już po 113 tys. Ukraińców.

Z drugiej strony pracownicy ze wschodu wiedzą, że polscy przedsiębiorcy nie mają alternatywy dla ukraińskiego pracownika w magazynach, fabrykach, rolnictwie czy usługach. Pracodawcy nie mogąc pozwolić sobie na czekanie na kolejną grupę pracowników (niedostarczone lub utracone zamówienia, niezebrane zbiory) zaczną pozytywnie reagować na wnioski Ukraińców. Paradoksalnie, Ukraińcy mogą wpłynąć na szybszy wzrost pensji w Polsce w niektórych sektorach gospodarki. Nie pozostanie to jednak bez wpływu na ceny w kraju…

Zluzowanie reżimu wizowego, które wejdzie w życie w czerwcu, może natomiast spowodować inny trend. Możemy się spodziewać krótkoterminowych (do 90 dni), oficjalnie turystycznych, wizyt obywateli Ukrainy w Polsce, które w rzeczywistości będą związane z pracą przy zbiorach w rolnictwie. Tendencja ta jednak może dotyczyć nie tylko Polski, ale i innych krajów unijnych. Takie przyjazdy mogą generować już występujące patologie, takie jak przetrzymywanie przez pracodawców paszportów nielegalnych przecież pracowników, czy zaniżanie uzgodnionych wcześniej świadczeń. To zjawisko może przybrać na sile i nie być powodem do dumy dla Polaków.

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej kwestii: z polskiego rynku pracy na Zachód emigrują nie tylko nisko wykwalifikowani robotnicy ale również dobrze wykształceni specjaliści (np. lekarze, pielęgniarki, fachowcy w dziedzinie IT). Ze względu na ich brak polska gospodarka może mieć wkrótce spore kłopoty. Aby ten odpływ kompensować nie wystarczy już sześciomiesięczne zatrudnienie. Potrzebne jest uznanie dyplomu, dobra pensja oraz prawdziwe pozwolenie na pracę i prawo do stałego pobytu. Nawet jeśli pojawią się takie ułatwienia, będzie to wciąż rozwiązanie tymczasowe, odkładające ogromny problem w czasie…

Facebook Comments
Autor zdjęcia głównego: Alicja Cembrowska
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr

Ukończył studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW oraz Podyplomowe Studia Wschodnie w Studium Europy Wschodniej UW. Chce zrozumieć czemu wybuchają konflikty etniczne. Uwielbia podróże i historię.

ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY