Dlaczego została podjęta taka decyzja? Po co? Dla kogo jest ona korzystna? Trudno w tej chwili znaleźć odpowiedzi na te pytania. Nie ulega jednak wątpliwości, że Choma jest postacią atakowaną praktycznie przez każdą ze stron konfliktu między ukraińską mniejszością a polskimi narodowcami.
Pierwsi oskarżają go o sprzyjanie lokalnym nacjonalistom i przymykanie oczu na wypadki agresji przeciwko Ukraińcom (np. dopuszczenie do zakłócenia procesji religijnej latem ub.r.) oraz brak reakcji na niszczenie ukraińskich miejsc pamięci.
Druga strona potrafi z kolei zaatakować Chomę za to, że jest… proukraiński. Na niektórych forach narodowców nazywany jest „potomkiem banderowców„; pojawiły się nawet oskarżenia, że ma… ukraińskie obywatelstwo i działa na korzyść ukraińskiej mniejszości w Przemyślu, np. oddając budynek w centrum miasta pod siedzibę organizacji ukraińskiej mniejszości. Dodatkowo dochodzą oskarżenia o to, że był współpracownikiem komunistycznej bezpieki zarejestrowanym jako TW „Krzysiek” i jest „typowym” dzieckiem dawnego systemu.
Wszyscy jednocześnie najwyraźniej zapominają, że Choma jest przede wszystkim politykiem, który działa w takim, a nie innym mieście. Żeby wygrać wybory musi oglądać się na elektorat, co w kontekście narastających napięć w mieście stawia go w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji. Osobiście po przejrzeniu szeregu wypowiedzi prezydenta Chomy z ostatnich kilku lat, widzę raczej człowieka, który stara się manewrować między różnymi siłami w mieście.
Tymczasem głównym powodem zakazu wjazdu wydaje się być uczestnictwo prezydenta Chomy w grudniowym Marszu Orląt, który organizowany jest od trzech lat przez lokalnych narodowców w rocznicę bitwy pod Niżankowicami. I tak, prezydent Choma szedł ramię w ramię z ONR-em, Obozem Wielkiej Polski i innego tego typu organizacjami. Uczestnicy w trakcie marszu wznosili hasła pt. „Polski Przemyśl, Polski Lwów – od kołyski aż po grób„.
Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby polska strona przyjęłaby analogiczny klucz zakazywania wjazdu na terytorium Polski, to również cała masa ukraińskich polityków, biorących udział w marszach ku pamięci UPA, musiałaby się pożegnać z odwiedzinami u swojego zachodniego sąsiada.
Dlatego należy potraktować taką a nie inną decyzję SBU w kategoriach klasycznego strzału w kolano i dołożenia kolejnej cegiełki do polsko-ukraińskich napięć. Chyba, że SBU przedstawi twarde dowody na zaangażowanie prezydenta Chomy w antyukraińską działalność.
Żeby było „śmieszniej” cała afera wybuchła w momencie, gdy w polskiej prasie została ujawniona część rządowych planów mających na celu wprowadzenie szeregu ułatwień dla Ukraińców, którzy chcą podjąć pracę i żyć w Polsce.
Tylko o tym zapewne usłyszymy znacznie mniej, niż o bezsensownej aferze związanej z prezydentem Chomą.
Jako dodatek pozostawię wystąpienie prezydenta Chomy z lwowskiego Euromajdanu. Wiem, przypadek Pawła Kukiza dobrze obrazuje jak może ewoluować stosunek polskiego polityka do Ukrainy, ale może też warto czasem się zastanowić, czemu w ogóle taka zmiana jest możliwa. Czy aby na pewno wynika ona z jednostronnych błędów?
***
Eastbook jest darmowy, co nie oznacza, że jego tworzenie nic nie kosztuje. Prosimy czytelników o wsparcie naszej pracy poprzez wpłacanie darowizn na konto Fundacji Wspólna Europa, wydawcy portalu:
57 1750 0012 0000 0000 2701 8815 Raiffeisen Polbank
Fundacja Wspólna Europa
Al. KEN 98/160, 02-772 Warszawa
W tytule przelewu prosimy wpisać „darowizna na cele statutowe”. Dziękujemy!
Tak już jest jak establishment minionych dekad utrzymać chce swoje wpływy i chce, żeby pozostało tak jak było do tej pory, tzn. żeby Ukraina coraz głębiej się staczała do pozycji państwa-wasala Rosji. Jasne, że dziś kończy się NRD marksistki Angeli Merkel, ALE za to tworzy się NRD na Ukrainie. Zresztą spojrzeć tylko na nazistowską partię Svoboda kierowaną przez Olega Tiahnyboka. Ta partia to ciecie u nazistowskiej partii Niemiec NPD oraz u FSB Putina!