W Mińsku nie ma zbyt wielu turystów z Europy. Są tu Rosjanie, Chińczycy lub zagraniczni studenci, ale Polaków nie widać. Ci co zdecydowali się przyjechać zzazwyczaj spacerują po szerokich prospektach, oglądają miejską „starówkę”, czyli Troickie Przedmieście lub jadą na linię Stalina – pas umocnień, który został zbudowany w latach 30. XX w. Ale to nie jedyne mińskie atrakcje.
Lenin czy Stalin?
Mało kto wie, że w centrum Mińska był pomnik Stalina. Stał on na Centralnoj Płoszczy i mierzył 10 metrów. Brązowa rzeźba została usunięta w 1961 roku w procesie destalinizacji. Zniknęła w ciągu jednej nocy i nie został po niej nawet ślad. Obecnie na Centralnoj Płoszczy nie ma żadnego pomnika. Za to nie tak daleko, dwie stacje metra dalej, znajduje się sporych rozmiarów Lenin.
Lenin stoi przed Domem Urada (Dom Rządu). Żeby go oficjalnie sfotografować, należy otrzymać zezwolenie we właściwym urzędzie. Pojawił się on na placu w 1933 roku, ale nie postał tam długo. W 1941 roku Niemcy kazali pociąć pomnik na kawałki i przetopić go w Niemczech. Władimir Iljicz wrócił na swoje miejsce zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej i stoi tam do dziś.
Następny Lenin znajduje się w przejściu podziemnym stacji metra Płoszcza Lenina. Wódz rewolucji dumnie patrzy przed siebie, rozświetlając stację swym błyszczącym nosem. Być może miejscowi pocierają go na szczęście, lub turyści zamiast wrzucać monety do fontanny, dotykają go, by tu jeszcze wrócić? Nawiasem mówiąc, mają oni utrudnione zadanie, bo o ile w Mińsku są fontanny, to monet już nie.
Pomnik Dzierżyńskiego
W Mińsku, naprzeciw budynku miejscowego KGB, znajduje się pomnik Feliksa Dzierżyńskiego. Krwawy Feliks nie jest bohaterem lubianym przez Polaków, za to na Białorusi czuje się dość dobrze. Oprócz pomników można tu znaleźć prospekty lub miejscowości nazwane jego imieniem. Autorem wspomnianego popiersia jest Azgur. Za Dzierżyńskim znajduje się miły skwer, gdzie można usiąść i odpocząć od nadmiaru wrażeń lub w spokoju przyjrzeć się budynkowi KGB.
Muzeum Azgura
Białorusini żartują, że do dziś żyją wspomnieniami Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941-1945). I trochę jest w tym prawdy. Na szerokich prospektach nadal podczas świąt defilują żołnierze, a w białoruskich miastach można znaleźć pomniki wodzów rewolucji i wojennych przywódców.
Zair Isaakowicz Azgur był autorem wielu pomników, które do dziś znajdują się w białoruskich miastach. Jeśli już jesteś w Mińsku, to warto odwiedzić jego muzeum-pracownię. To genialne miejsce, gdzie można znaleźć popiersia wodzów, pisarzy, naukowców… Po prostu trzeba je odwiedzić. Chociażby po to, żeby zobaczyć ogromną głowę Lenina, znajdującą się tuż przy kasach (ma ona prawie 2 metry wysokości!). Warto pamiętać, że eksponatów nie wolno dotykać, żeby się nie zniszczyły.
Park Gorkiego
Myślę, że już pora by odpocząć od socjalistycznego Mińska i poznać ten codzienny. Park Gorkiego jest jednym z ulubionych miejsc odpoczynku wśród miejscowych. Powodów jest wiele. Jest on dość duży – jego powierzchnia to około 30 hektarów. Można zatem odpocząć w spokoju. A ci, którzy potrzebują wrażeń, znajdą tu park rozrywki z 56-metrowym diabelskim młynem. Z tej wysokości można swobodnie popatrzeć na panoramę miasta.
W parku jest jeszcze obserwatorium i planetarium, w którym pokazywane są filmy o kosmosie. Zła wiadomość dla palaczy – w parku panuje całkowity zakaz palenia papierosów.
Narodowa Biblioteka Białorusi
Na Mińsk z wysokości można popatrzeć nie tylko z diabelskiego młynu, ale również z dachu Narodowej Biblioteki Białorusi. Znajduje się tam taras widokowy. Warto tam się wybrać przed zachodem słońca i w pogodny dzień.
Budynek biblioteki warto zobaczyć tylko dla samej jego bryły. Białorusini żartobliwie nazywają go diamentem. I mają rację – Narodowa Biblioteka Białorusi wygląda jak monstrualnych rozmiarów diament. Konkurs na projekt nowego budynku został zorganizowany pod koniec lat 80-tych, ale czekał na realizację aż do 2002 roku. Ściany biblioteki są pokryte ekranami, na których są wyświetlane różne wzory. Biblioteka jest podświetlana od zachodu słońca do północy.
Dom Fischera
Mińsk to nie tylko sowieckie pomniki i chruszczowki. Jest tu dużo modnych klubów i kawiarni. Co pewien czas pojawiają się informacje o otwarciu kolejnego miejsca. Dom Fischera powstał w 2012 roku i działa do dziś. Co to jest? To pierwsze mińskie antycafe. Czym antycafe różni się od zwykłej kawiarni? Różni się tym, że płacisz w nim jedynie za spędzony czas. Kawa, herbata, ciastka, gry planszowe, udział w spotkaniach i warsztatach – wszystko jest tu bezpłatne. Mało tego, można tu przyjść ze swoim jedzeniem!
Dom Fischera cieszy się w Mińsku dość dużą popularnością. Są tu organizowane na przykład spotkania klubów językowych, koncerty czy spotkania z podróżnikami. Warto tu przyjść nawet jeśli nie odbywa się żadne wydarzenie. Można po prostu usiąść z kubkiem kawy i odpocząć lub porozmawiać z kimś spośród klientów.
Komarowski Rynek
Na zakończenie przygody z Mińskiem warto pojechać na Komarowski rynek. Znaleźć jest go łatwo – mieści się obok stacji metra Ploszcza Jakuba Kołasa.
Komarowski rynek jest idealnym miejscem, gdzie można spróbować białoruskich specjałów. Oprócz ziemniaków, marchewki czy mięsa znajdziemy tu słodycze, których nie ma w Polsce, na przykład zefiry (podobne konsystencją do suchego ptasiego mleczka), kazinak (coś jak polskie sezamki, tylko że np. z orzechami) czy rachatłukum. Na rynku zawsze jest pełno ludzi: emerytów z wózkami na zakupy, młodych mam czy studentów z różnych stron świata. W powietrzu unosi się nieokreślona mieszkanka zapachów. Sprzedawczynie zachęcają przechodzących, aby kupowali właśnie ich produkty. Zagadują: a wam miaso na abied nie nużno? Dziewuszka, u mienia otlicznyj tworog! Rynek dzieli się na dwie części: główną, pod dachem i wiosenną, znajdującą się na świeżym powietrzu.
Mińsk jest jednym z tych miast, które warto zobaczyć. Zawsze nas czymś zaskoczy. Oczekujemy tylko Lenina i stalinek, a możemy znaleźć malutką kopię Wieży Eiffla (obok Narodowej Biblioteki Białorusi), murale czy hipsterskie kawiarenki. Przyjedź i zakochaj się w Mińsku. A jeśli nawet nie będzie to miłość od pierwszego wejrzenia, to przynajmniej fascynująca znajomość.
***
Artykuł opublikowany w ramach cyklu „Białoruska niedziela”. Co tydzień - właśnie w niedzielę - publikujemy teksty poświęcone Białorusi: gospodarce, społeczeństwu, polityce i kulturze.