Prezentacja trasy sztafety olimpijskiego ognia, który zapłonie w przyszłym roku podczas otwarcia igrzysk w Soczi wzbudziła podziw nie tylko w Rosji – przez 123 dni ogień ma być niesiony przez 14 tys. osób na trasie o długości ponad 65 tys. km. Pochodnia będzie podróżować m.in. pociągiem, samolotem, samochodem, jelenim i psim zaprzęgiem, a także rosyjską trojką i wewnątrz wyścigowego bolidu Formuły-1. Olimpijski ogień zapłonie na Biegunie Północnym, na najwyższej górze Rosji Elbrusie, w głębinach największego na świecie jeziora Bajkał, a nawet w kosmosie.
Zobacz prezentację sztafety Soczi 2014 (jęz. ang.)
Nim jednak pochodnia oficjalnie wyruszyła w spektakularną trasę, w niedzielę została przeniesiona na Kreml, gdzie następnego dnia odbyło się uroczyste rozpoczęcie sztafety. W drodze na inaugurację znicz niesiony przez pływackiego mistrza Szawarsza Karapetjana po minięciu Bramy Spasskiej Kremla niespodziewanie zgasł. Zaskoczonemu mistrzowi niespiesznie przyszedł z pomocą ochroniarz, który wyjął z kieszeni benzynową zapalniczkę zippo i na nowo podpalił znicz (niektórzy, ze względu na sprawność z jaką ponownie podpalono pochodnie oraz z uwagi na fakt, że nie była to jeszcze oficjalna część sztafety doszukiwali się zamierzonej „wpadki” mającej być zakamuflowaną reklamą Gazpromu…).
Niestety, szczęście nie sprzyja organizatorom igrzysk w Rosji i to mimo zaopatrzenia uczestników sztafety nazajutrz po incydencie w specjalne instrukcje obsługi pochodni. Sytuacja ze zgaśnięciem olimpijskiego ognia wydarzyła się ponownie następnego dnia w poniedziałek, dniu urodzin Władimira Putina. I to dwukrotnie:
Kolejne zgaśnięcia pochodni, skrzętnie przemilczane przez rosyjskie media, wyłapywane są już jedynie przez najbardziej spostrzegawczych obserwatorów sztafety (na filmie poniżej ogień gaśnie podczas prezentacji pochodni na małym ekranie w górnym prawym rogu):
Problemy organizatorów wywołały fale złośliwych komentarzy, począwszy od tych, że niosący pochodnie powinni użyć radzieckich zniczy wykorzystanych podczas igrzysk w Moskwie w 1980 r., które sprawowały się bez zarzutu, a skończywszy na tych publikowanych na specjalnie poświęconych temu zagadnieniu stronach na facebooku czy twitterze (#ZippoSavesOlympics).
Przyczyny gaśnięcia „boskiego ognia” pozostają nieznane. Jedni tłumaczą to interwencją prawosławnych ikon („Siwy Kreml i jego relikwie nie wpuściły tego ognia do siebie” – tłumaczył protodjakon Andriej Kurajew), drudzy wskazują na symbolizm incydentu – olimpijski ogień, będący alegorią zasad fair play, nie licuje z prowadzoną przez władze w Moskwie polityką łamania praw człowieka i wolności (organizacja Human Rights Watch utworzyła alternatywną trasę sztafety, w której zaznaczone są przypadki nadużyć rosyjskich władz).
Dopełnieniem całej historii niech będzie fakt, że pochodnie, które właśnie przemierzają rozległy obszar Federacji Rosyjskiej zostały wyprodukowane w Zakładzie Budowy Maszyn w Krasnojarsku, gdzie produkowane są m.in. rakiety balistyczne dla rosyjskich łodzi podwodnych. Biorąc więc pod uwagę historię katastrof okrętów wyprodukowanych w Rosji w ostatnich latach, gasnące pochodnie nie powinny nikogo dziwić. Ponadto, wszak to Andriej Gromyko, członek Biura Politycznego KPZR i długoletni szef radzieckiej dyplomacji, zasłynął wypowiedzią, że „Olimpiada to zastępcza forma wojny”.