Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Marcin Kacperek

Debata na temat polskiej polityki wschodniej

Debata o polską politykę wschodnią trwa. W świetle ostatnich wydarzeń na linii Kijów-Moskwa, przypominają nowe problemy i zagrożenia a debata o polską politykę wschodnią jest przez to jeszcze bardziej aktualna. Marcin Kacperek odpowiada Pawłowi Purskiemu. „Scenariusz istnienia podmiotowej Polski silnie związanej ze Wschodem uważam za najbardziej pożądany. Jak widać inaczej upatruję tylko środków do osiągnięcia tego celu„.

Link do polemiki 

Autor tekstu, Marcin Kacperek, źródło: Facebook.com

Autor tekstu, Marcin Kacperek, źródło: Facebook.com

Ażeby uniknąć mylnych interpretacji, na wstępie jeszcze raz pragnę podkreślić, że pisząc słowa „w tamtym okresie [2007] było to posunięcie zdecydowanie ważniejsze dla strategicznych interesów kraju niż podejmowanie – wzorem poprzednich rządów III RP – kolejnej próby kształtowania samodzielnej polityki wschodniej” miałem na myśli konkretnie tamten moment, a jako samodzielną politykę wschodnią rozumiałem tę zbyt indywidualistyczną i emocjonalną, a nie tę podejmowaną samodzielnie jako taką. Pozostaję na stanowisku, że polska polityka wschodnia powinna być prowadzona trójtorowo – indywidualnie, kolegialnie i w ramach UE – w różnych proporcjach, w różnym czasie. W okresie po 2007 r. należało zbudować i prowadzić unijną politykę wschodnią, co moim zdaniem nie oznaczało porzucenia działań indywidualnych czy kolegialnych i co miało przygotować „grunt” pod bardziej asertywne działania w przyszłości.

Wracając jednak do pytań… rządy Anny Fotygi w MSZ uznać trzeba za nieprofesjonalne,  zarówno w sferze deklaratywnej jak i praktycznej. Cechował je zdecydowanie mniejszy stopień profesjonalizmu niż w przypadku ministrów Mellera i Sikorskiego (bez ich gloryfikowania), głównie ze względu na szkodliwe dla polskiego interesu narodowego wypowiedzi oraz gesty, nieumiejętność wykorzystania dobrej dla Polski koniunktury międzynarodowej oraz z uwagi na to, że za jej kadencji dokonano bezprecedensowej w III RP czystki pracowników MSZ, na miejsce których wprowadzono ludzi z własnego obozu politycznego. Dlatego też argument o tym, że politykę zagraniczną prowadzą dyplomaci, w tym przypadku nie może być do końca zastosowany i to właśnie różni „profesjonalizm” Fotygi od tego w wydaniu Mellera czy Sikorskiego.

Pozostając przy kwestii prowadzenia polityki zagranicznej przez dyplomatów, to oczywiście nie twierdziłem, że tylko oni za nią odpowiadają (choć, fakt nie wyjaśniłem tego wystarczająco jasno) i miałem na myśli tylko Polskę. „Na świecie powszechnie funkcjonują dwa modele naboru pracowników dyplomatycznych: model amerykański (wyższe stanowiska dyplomatyczne przyznawane są działaczom i osobom zasłużonym dla partii, która zwyciężyła w wyborach, stanowiska wykonawcze – zawodowym dyplomatom o najwyższych kwalifikacjach) i model europejski (stanowiska dyplomatyczne sprawowane są wyłącznie przez specjalistów wyłonionych w konkursie spośród pracowników resortu spraw zagranicznych)” (Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego RP). W tym aspekcie Polska nie ma wyrobionego własnego modelu, również za sprawą – odmiennych od swoich poprzedników – działań minister Fotygi, które ciężko nazwać chęcią realizacji systemu amerykańskiego…

Powołując się na powyższą definicję oczywiście istnieją więc lepsze lub gorsze dla danego kraju koniunktury międzynarodowe, w zależności od rządzących w danym okresie obozów politycznych. Amplitudy zmian zależą zaś od modelu obowiązującego w danym kraju, od jego kultury politycznej (poziomu konsensusu narodowego w polityce zagranicznej) oraz przede wszystkim od rozwoju sytuacji międzynarodowej. Tak więc to czy w USA rządzą Republikanie czy Demokraci, a na Ukrainie obóz pomarańczowych czy Partia Regionów ma dla Polski dość duże znaczenie. Nie muszę chyba tłumaczyć jakie…

Scenariusz istnienia podmiotowej Polski silnie związanej ze Wschodem uważam za najbardziej pożądany. Jak widać inaczej upatruję tylko środków do osiągnięcia tego celu.

Co do sfery deklaratywnej i jej rozróżniania od realnych działań, to oczywiście należy brać poprawkę na to co mówiła i minister Fotyga i minister Sikorski. Różnica wbrew pozorom jest jednak istotna, szczególnie w przypadku kraju nie będącym mocarstwem (a znajdującym się między dwoma takimi), które może pozwolić sobie na „ideologiczne szarże” w polityce zagranicznej. Otóż szarże Pani Fotygi antagonizowały potencjalnie silniejszych aktorów przeciwko Polsce, czego nie można powiedzieć o ministrze Sikorskim. Nawet zakładając bardziej stanowcze stanowisko wobec owych silniejszych, w sferze deklaratywnej należało przynajmniej dyplomatycznie „robić dobrą minę do złej gry”, a nie z przytupem rezygnować np. z współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego czy przed kamerami odmawiać przyjęcia kwiatów od Siergieja Ławrowa…

Odnośnie „odnalezienia (a nie zagubienia) się w rzeczywistości unijnej” miałem na myśli odnalezienie swojego miejsca w unijnym „koncercie mocarstw”. Kwestie dotyczące polityki wschodniej wyjaśniłem we wstępie.

Gdzie była mowa o porzuceniu podmiotowej polityki na Wschodzie? Sam tytuł mojego artykułu mówi o chęci budowy większej podmiotowości, której stopień mierzony musi być pozycją Polski na Wschodzie. Scenariusz istnienia podmiotowej Polski silnie związanej ze Wschodem uważam za najbardziej pożądany. Jak widać inaczej upatruję tylko środków do osiągnięcia tego celu.

Nie uważam, żeby prezydent Komorowski był mało aktywny na Wschodzie, czy na Ukrainie. Wręcz przeciwnie. Nie uważam też, żeby MSZ był tam niewystarczająco aktywny. Jak pisałem rolę grają tu też względy protokolarne. Proszę powiedzieć, który z przywódców zachodnich najczęściej spotyka się z prezydentem Janukowyczem oraz kto otworzył szereg nowych placówek konsularnych na Ukrainie, kto zracjonalizował kierunki przyznawania polskiej polityki rozwojowej, tak aby trafiały one głównie do państw PW oraz kto dokonał rewizji dotychczasowej polityki wobec – tak licznej na Wschodzie – Polonii?

Współpracę w ramach „Partnerstwa dla modernizacji” w kwestiach politycznych odrzucili Rosjanie, po czym Niemcy – głównie po niepowodzeniach rodzimych małych i średnich przedsiębiorstw – sami stracili poczucie celowości jego kontynuacji. Jest to martwy projekt, co chyba odzwierciedlają również relacje na linii Berlin – Moskwa oraz obecny stan dialogu UE – Rosja.

Spadek znaczenia Rosji prognozuje w swoich niedawnych analizach George Friedman ze „Stratfor”, Robert Kaplan w książce „Zemsta geografii” (gorąco polecam), Ben Judah w książce „Fragile Empire: How Russia Fell In and Out of Love with Vladimir Putin” czy chociażby Wiktor Suworow. Więcej o tym w artykule, który mam zamiar opublikować na Eastbooku.

Wszystkie państwa nordyckie (poza Danią) prezentują bardziej stanowcze stanowisko wobec Rosji, niż pozostałe kraje UE. Ze Szwecją i Finlandią Polska współpracuje w ramach chociażby Partnerstwa Wschodniego i reform w UE, z Norwegią w zakresie bezpieczeństwa energetycznego.

„Partnerstwa dla modernizacji” to projekt martwy

Polska patroluje strefę powietrzną państw bałtyckich w ramach NATO i dąży do połączenia systemów energetycznych tych krajów z własnym i tym samym całej UE. Na stosunki z Litwą Polska posiada nikły wpływ, który jednak może być zwiększany poprzez jej delikatne izolowanie na arenie międzynarodowej,  dzięki konsekwentnemu nagłaśnianiu praktyk Wilna wobec polskiej mniejszości i budowie pragmatycznych relacji z Rosją. To asertywna postawa Sikorskiego doprowadziła być może w pewnym stopniu do ostatnich deklaracji socjaldemokratów o chęci poprawy relacji z Polską i zmiany sytuacji polskiej mniejszości na Litwie. Czas pokaże jak sytuacja się rozwinie. W aspekcie relacji z Litwą czekam na informacje o tym jakie działania należy podejmować. Rozumiem, że te niezwykle skuteczne na wzór ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Na politykę Czech Polska również nie posiada znaczącego wpływu. Może być on jednak zwiększony poprzez odgrywanie roli lidera Europy Środkowo-Wschodniej dzięki sprzężeniu współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego, Grupy Wyszehradzkiej i na odcinku północnym, a także poprzez reprezentację regionu w relacjach z aktorami pozaeuropejskimi. Orlen faktycznie miewa problemy w Czechach, jednak deklaracje prezydenta Zemana odnośnie chociażby budowy wspólnego przewoźnika z dominującą pozycją PKP Cargo, czy zmiana nastawienia odnośnie fuzji GPW z CEE Exchange Group (do której należy giełda w Pradze) oznaczają być może zmianę nastawienia. W ostatnim czasie Polska otworzyła też wspólnie z Czechami gazowy interkonektor, który ma być częścią korytarza Północ-Południe.

Jeśli zabraknie Unii Europejskiej, polska polityka wschodnia opierać się będzie na działaniach indywidualnych i kolegialnych, które przygotowane będą miały o wiele lepszy grunt, niż w przypadku nie podjęcia próby budowy unijnej polityki wschodniej i w sytuacji kiedy Polska posiadać będzie większy potencjał i lepszą reputację niż w 2007 r. Notabene uważam, że takie działania podejmowane są powoli od pewnego czasu, a niebawem przybiorą jeszcze bardziej zdecydowaną formę i to niekoniecznie w wykonaniu obecnego rządu…

I teraz ostatnie pytanie. Mówiąc o „gronie zachodnich państw demokratycznych” miałem na myśli jedynie kwestię ponadpartyjnego konsensusu w polityce zagranicznej. Wydaje mi się, że widzę w Polsce niezwykle dużo unikalności, szczególnie w kwestii naturalnego Polsce, republikańskiego ustroju, odmiennego od tego, który funkcjonuje w Zachodniej Europie. Ostatnią rzeczą, której chciałbym dla Polski, to jakakolwiek imitacja. Zapraszam do zapoznania się z moim autorskim projektem (oraz artykułem) pod nazwą „Polacy – naród bezpaństwowy?”, który prowadzony jest w ramach Forum Młodych Dyplomatów.

Na koniec, ponieważ zostałem przez Pawła Purskiego niejako „wezwany do tablicy”, chciałbym poprosić o odpowiedź na pytania zadane przeze mnie. Byłbym wdzięczny również za odniesienie się do moich tez w powyższym komentarzu oraz za naszkicowanie iście podmiotowej strategii polskiej polityki zagranicznej (nie tylko wschodniej) począwszy od objęcia władzy w Polsce przez koalicję PO-PSL. Niejako przewrotnie powiem, chodzi mi o analizę realnych działań, a nie o sferę deklaratywną.

 

Debata na temat polskiej polityki wschodniej:

To nie jest kolejny tekst o Giedroyciu

Tęsknota za podmiotowością

Budując podmiotowość

  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
1
  • w Eastbook.eu od2013 Aug 20
  • Artykuły7
  • Komentarze0

Jestem absolwentem stosunków międzynarodowych na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zajmuję się Trójkątem Weimarskim, Grupą Wyszehradzką, szeroko pojmowanym regionem Europy Środkowo-Wschodniej oraz polityką globalną.

ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY
Komentarze 1
Dodaj komentarz

  1. jubus pisze:

    Trochę to dziwne, że człowiek, zajmujący się Trójkątem Weimarskim, który właściwie nie istnieje i Grupą Wyszehradzką, która też ledwo coś robi, pisze i to wytłuszczonym drukiem, że podstawa polskiej polityki zagranicznej to postsowiecki….nie powiem co, bo bana dostanę. Panie Marcinie, żyjemy w XXI wieku i nam doprawdy, żadna Ukraina, Białoruś, Mołdawia, Gruzja czy nawet Rosja, nie są do niczego potrzebne. Europa Wschodnia to nie jest żadna alternatywa wobec czegokolwiek, chyba, że Niemiec, ale ich rolę można najłatwiej zbalansować poprzez Europę Środkową, czyli wszystkie nowe państwa UE i kraje kandydujące w tym Turcję. Nie wiem, po co Polsce, Ukraina w UE, skoro to państw w ogóle nie spełnia i nie będzie spełniać żadnych kryteriów. Od strony gospodarczej, Ukraina to wielki, potencjalny rywal i trzeba ich trzymać na dystans, bo ich rolnictwo i przemysł spożywczy za 10-20 lat, będzie o wiele potężniejszy od polskiego i tylko zdrajca i wróg Polski, może życzyć masowego niszczenia polskiego rolnictwa, wsi, Polski powiatowej, itd (mieszkam w mieście „2 ligi, ale wojewódzkim), nie mówiąc o zagrożeniu ze strony przemysłu, w tym górnictwa. Ukraina powinna się zintegrować ekonomicznie, na obecnej zasadzie, DCFTA, ruchu bezwizowego, otwartego rynku pracy, nic więcej. To samo dotyczy wszystkich innych państw, dla Mołdawii można by zrobić wyjątek, bo to historycznie, część Rumunii. Po co Polsce „Wschód” więc?? Do kolonizacji, odbudowy kresów, latyfundiów, marzeń imperialnych??? Polsce wystarczy silna integracja z krajami postkomunistycznymi, nordyckimi, alpejskimi, Francją, Niemcami, do tego więzi z Ameryką i Azją Wschodnią. Europa Wschodnia powinna być równie „blisko” i „daleko” jak Turcja czy ogólnie Bliski Wschód i blisko i daleko. Dla naszego bezpieczeństwa, bo ze Wschodu to co najwyżej bieda i zarazy wszelakie mogą przyjść, na pewno nic dobrego.