Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok

Daniel Szeligowski: Wyciągnijmy wnioski

Trzy lata funkcjonowania inicjatywy Partnerstwa Wschodniego to wystarczająco dużo czasu, aby dostrzec potrzebę zmian. Ważne, by na tą potrzebę zmian odpowiednio reagować. Chcemy, czy też nie, i tak jesteśmy skazani na współpracę z naszymi sąsiadami.

Eastern Partnership

 

Zagrajmy w otwarte karty

 

Brak wiarygodności i stosowanie podwójnych standardów przez Unię Europejską to nie wymysł krajów partnerskich, ale bolesna rzeczywistość, tym bardziej, że perspektywa akcesji nie wynika przecież z ukraińskiego widzimisię, ale unijnego +. Dalsze ignorowanie krajów objętych inicjatywą Partnerstwa Wschodniego oraz jednoczesna obietnica członkostwa dla krajów bałkańskich dodatkowo tylko wzmacniają pozycję zwolenników stwierdzenia, iż „w Europie nas nie chcą”. To, czego brakuje zwłaszcza po stronie unijnej, to jasnych deklaracji, nawet za cenę istnienia Partnerstwa „dwóch prędkości”. Nie będzie mowy o efektywnej współpracy w ramach Partnerstwa, jeśli o tym, czy kraj uczestniczący w inicjatywie spełnia unijne kryteria, decydować będzie głosowanie. Nawet jeśli długoterminowa, perspektywa akcesji pozwala na wyznaczenie wspólnego celu oraz kolejnych etapów na drodze do jego realizacji. Stowarzyszenie polityczne jest bowiem sformułowaniem na tyle niejasnym, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż poza implementacją unijnego prawodawstwa nawet brukselscy biurokraci nie wiedzą, jak docelowo miałoby ono wyglądać. Prowadzenie rozmów w sprawie liberalizacji wizowej zarówno z Ukrainą, jak i Azerbejdżanem, stanowi doskonały przykład tego, iż wytyczne Brukseli interpretować można na wiele sposobów.

Nie uszczęśliwiajmy na siłę

Współpraca w ramach Partnerstwa Wschodniego, jeśli ma być efektywna, powinna opierać się przede wszystkim na wspólnych interesach. Trudno wymagać od krajów partnerskich integracji politycznej, jeśli same państwa członkowskie nie są na nią jeszcze gotowe. Trudno zmuszać kraje partnerskie do ponoszenia kolejnych ciężarów finansowych, jeśli sama Unia Europejska nie jest również skłonna ich ponosić. Partnerstwo Wschodnie a la carte nie tylko nie jest sprzeczne z unijną zasadą „more for more”, ale odpowiada na rzeczywiste wyzwania, przed jakimi stają kraje uczestniczące w inicjatywie. Współpraca sektorowa umożliwiłaby maksymalizację korzyści dla obu stron, jednocześnie minimalizując straty wynikające z braku zainteresowania kooperacją w danym obszarze. Obecna, jednostronna formuła współpracy, ogranicza potencjał rozwoju zarówno strony unijnej, jak i krajów partnerskich. Dlatego też większy nacisk należałoby położyć na współpracę w wymiarze multilateralnym, zwłaszcza poprzez możliwość realizacji przedsięwzięć przez jedynie dwa bądź trzy kraje partnerskie, zainteresowane uczestnictwem w danym projekcie, również we współpracy z krajami członkowskimi UE. Współpraca multilateralna nie powinna jednak powielać „twinningu”, ale dawać realny wpływ na kształtowanie agendy krajom partnerskim.

Postawmy na ludzi

Partnerstwo Wschodnie miało przynieść wymierne korzyści przede wszystkim zwykłym obywatelom krajów partnerskich. Jednoczenie ludzi, a nie państw, stanowi w końcu fundament zjednoczonej Europy. Ważne, by obywatele tworzyli również fundament unijnej inicjatywy PW. Reżim wizowy strefy Schengen słusznie postrzegany jest jako nowa żelazna kurtyna, zwłaszcza, gdy liberalizacja przepływu osób staje się narzędziem politycznego nacisku ze strony Unii Europejskiej. Nawet jeśli utrzymywanie systemu wizowego może wydawać się uzasadnione, niewątpliwie stanowi barierę w kontaktach międzyludzkich. Krótkoterminowy pobyt na terenie Unii Europejskiej bez konieczności aplikowania o wizy powinien stanowić pierwszy etap na drodze do całkowitego zniesienia systemu wizowego, zwłaszcza dla studentów, naukowców, biznesmenów oraz osób uczestniczących w wymianach kulturalnych.

Istotne, aby wspomagać kontakty międzyludzkie również po drugiej stronie, czyli pomiędzy obywatelami krajów partnerskich. Formułę Partnerstwa Wschodniego należałoby uprościć, a wiele działań, podejmowanych w ramach inicjatywy, przenieść na szczebel regionalny oraz lokalny. Zarówno decentralizacja jak i ograniczenie biurokratycznych wymogów związanych z aplikowaniem o środki w ramach PW umożliwiłoby realizację przedsięwzięć przez zwykłych obywateli, a nie instytucje, których głównym celem jest pozyskiwanie środków na granty. Zwłaszcza ewaluacja projektów powinna opierać się na rezultatach działania, a nie skrupulatnym wydatkowaniu pojedynczych euro centów.

Wyciągnijmy wnioski

Trzy lata funkcjonowania inicjatywy Partnerstwa Wschodniego to wystarczająco dużo czasu, aby dostrzec potrzebę zmian. Nie tylko po stronie krajów partnerskich, ale zwłaszcza po stronie Unii Europejskiej. Ważne, by na tą potrzebę zmian odpowiednio reagować. Nieustanne traktowanie wschodnich sąsiadów po macoszemu nie jest receptą na sukces, mimo, iż z ostatnich pięter brukselskich wieżowców właśnie tak może się wydawać. Jednak Partnerstwo Wschodnie to nie ośla ławka, do której wskoczyli leniwi uczniowie, a celem Unii Europejskiej nie jest – i być nie powinno – ślepe krytykowanie. Chcemy, czy też nie, i tak jesteśmy skazani na współpracę z naszymi sąsiadami. Ważne, by pamiętać, że nie zawsze będzie ona przebiegać pod nasze dyktando. Można by wtedy sobie zaoszczędzić rozczarowania, ministrze Sikorski.

.

Czytaj także:

.
Łukasz Grajewski: Myślmy, póki jeszcze mamy czas

.

Daniel Szeligowski

Daniel Szeligowski

O autorze: Daniel Szeligowski – początkujący ekonomista i polityk-amator. Absolwent Europeistyki w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie oraz członek Forum Inicjatyw Europejskich przy RCIE Rzeszów. Na co dzień zajmuje się relacjami Polski i UE z Ukrainą, Białorusią i Rosją, a w wolnych chwilach obmyśla, jak przejąć władzę nad światem – potajemnie oczywiście…

Facebook Comments
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY