Tbilisi jest otoczone i wybudowane na wzgórzach, które wczesną wiosną pozornie nie wyróżniają się absolutnie niczym, oprócz wysokości od szaro-brunatnej okolicy. Na tych wzniesieniach mieszkają jednak tytani gruzińskiej polityki, od których może zależeć polityczna przyszłość kraju. Czy październikowe wybory parlamentarne będą kolejnym historycznym punktem zwrotnym?

Biały Dom – Pałac Prezydencki Saakaszwilego, na drugim planie Sobór Swiętej Trójcy, autor: Blackwych, źródło: flickr.com
Na jednym ze wzgórz na wschodnim brzegu Kury w Tbilisi, stoi Biały Dom – pałac pierwszego z tytanów – urzędującego pana i władcy, bohatera Rewolucji Róż, dawnego ministra sprawiedliwości i mistrza PR-u – prezydenta Micheila Sakaszwilego. Po drugiej stronie rzeki, na wzgórzu górującym nad tbiliskim starym miastem swoją willę, wraz z centrum biznesowym wybudował Bidzina Iwaniszwili – tytan biznesu i wolnego rynku, przywódca opozycyjnego ruchu „Gruzińskie Marzenie”. Z perspektywy kompleksu Convention Center Iwaniszwilego Biały Dom Saakaszwilego widać jak na dłoni. „Gruzińskie Marzenie” jest proste – odsunąć tyrana od władzy.
PR-boy
Gruzja, podobnie jak pozostałe państwa regionu, charakteryzuje się bardzo silną pozycją prezydenta. W połączeniu z temperamentem Sakaszwilego w Gruzji panuje ustrój super-prezydencki – w kraju nic nie dzieje bez wiedzy i przyzwolenia głowy państwa. Misza otwiera szkoły, buduje drogi, reformuje, zmienia ministrów, którzy nie dopełniali obowiązków, pomaga rolnikom, z łopatą kopie rowy i daje pieniądze na renowacje średniowiecznych gruzińskich miast. Jeździ na nartach. Z ochroniarzami co prawda, ale jak wszyscy inni Gruzini stoi w kolejce, czekając na wolne krzesełko w narciarskim kurorcie w regionie Swaneti, które zabierze go z powrotem na górę. Gruzini, których spotkałem podczas I Forum UE-Partnerstwo Wschodnie w Tbilisi, mówili, że Misza to chodzący 24/7 PR.
Sakaszwili kończy swoją drugą kadencję prezydencką na początku 2013 roku. Nie będzie dożywotnim prezydentem jak Alijew w Azerbejdżanie. Nie postawi też w swoje zastępstwo Miedwiediewa 2.0 i nie znowelizuje konstytucji, aby móc się ubiegać o trzecią i czwartą kadencję prezydencką. Nie oznacza to jednak, że konstytucja nie zostanie zmieniona w ogóle. Gruzja zreformuje swój ustrój polityczny z prezydenckiego na parlamentarno-gabinetowy, z silną pozycją premiera. Zostanie wprowadzony styl europejski – i Zachodowi to się podoba. Nowelizacja ustawy zasadniczej ma wejść w życie w 2013 roku. Dlaczego? – bo Misza właśnie wtedy skończy swoją prezydenturę i spokojnie będzie mógł ubiegać się o stanowisko premiera. Jeżeli nie będzie rewolucji, to przy tak miażdżącej przewadze w parlamencie jak obecnie może pozostać szefem rządu przez kilka kolejnych kadencji. Realizacja tego planu to minimum kilkanaście lat sprawowania władzy przez jednego człowieka – a to dla Gruzinów zdecydowanie za długo. Tylko czy mieszkańcy Gruzji mają kogoś innego do wyboru?
Jeżeli nie Misza to kto?
W Gruzji przez długi czas nie pojawiła się żadna siła polityczna, która mogłaby podważyć pozycję Sakaszwilego. W latach ubiegłych demonstracje domagające się ustąpienia Saakaszwilego były skutecznie rozganiane za pomocą, zreformowanej wcześniej przez samego prezydenta, gruzinskiej policji, lub argumenty w rządowej telewizji o zamach stanu. Jednak w 2011 roku pojawił się Bidzina Iwaniszwili – biznesmen i przedsiębiorca, który sam siebie przedstawia jako ostatniego wolnego człowiekia w Gruzji. Jeszcze rok temu mało kto wiedział o jego istnieniu, nawet w Gruzji. Pochodzi z Chorwili, wsi w centralnej Gruzji, oddalonej 162 kilometry od Tbilisi. Według magazynu Forbes Iwaniszwili znajduje się na 153 miejscu na światowej liście milionerów z majątkiem szacowanym na 6,4 mld dolarów. Pierwsze duże pieniądze zarobił w latach dziewięćdziesiątych w Rosji, w okresie prywatyzacji. Jednak w Rosji nie był, jak mówi, od 10 lat. By nie zostać uznanym za człowieka Kremla sam zrzekł się rosyjskiego obywatelstwa i obiecał sprzedać swój biznes na terytorium Wielkiego Brata. W Grudniu 2011 roku założył ruch społeczny – „Gruzińskie Marzenie”, którego celem jest odsunięcie urzędującego prezydenta od władzy.

Bidzina Iwaniszwili na spotkaniu z przyszłymi wyborcami, źródło: facebook.com
Sakaszwili lub jak kto woli gruziński wymiar sprawiedliwości, nie zgodził się na ponowne przyznanie Iwaniszwilemu gruzińskiego obywatelstwa, blokując w ten sposób udział miliardera w wyborach i możliwość ubiegania się o urząd premiera (Iwaniszwili miał uzyskać gruzińskie obywatelstwo w 2004 roku, jednak decyzja o jego przyznaniu została cofnięta, ze względu na to, że w międzyczasie otrzymał obywatelstwo francuskie a prawo gruzińskie nie zezwala na posiadanie dwóch paszportów, więcej na ten temat tutaj). Iwaniszwili specjalnie się nie przejął problemem z paszportem i na lidera ruchu mianował swoją żonę, Jekaterinę Chwedelidze, która będzie twarzą opozycji. Według sondaży, w jesiennych wyborach parlamentarnych „Gruzińskie Marzenie” może liczyć na około 30% głosów. Jednak Tbilisi Iwaniszwili weźmie szturmem. Stolica już w poprzednich wyborach samorządowych odwróciła się od Sakaszwilego. Podobno jedną z kar, jaką chce nałożyć na krnąbrną stolicę prezydent, ma być przeniesienie parlamentu do Kutaisi – drugiego największego miasta kraju.
Saakaszwili patrzy przez ramię
W nadchodzących wyborach ważną rolę może odegrać kościół gruziński, pomimo, że Patryjarcha Eliasz II zazwyczaj stara się zachować neutralność w sporach politycznych. Sam Iwaniszwili otwarcie przyznał, że jest ateistą, co jest dosyć odważnym krokiem dla polityka w tradycjonalistycznej Gruzji. Nie przeszkadzało mu to jednak w przeznaczeniu znacznych środków na zbudowanie trzeciej największej świątyni prawosławnej na świecie – Soboru Świętej Trójcy w Tbilisi – siedziby neutralnego politycznie Katolikosa. Świątynia znajduje się 300 metrów w linii prostej od pałacu prezydenckiego Miszy.

Sobór Świętej Trójcy w Tbilisi, autor: Alsandro, źródło: en.wikipedia.org
Duża część mieszkanców Gruzji popiera miliardera, choć czasami może wiązać się to z przykrymi konsekwencjami. W Tbilisi powszechne jest przekonanie, że praca na rzecz miliardera czy nawet jego popieranie może negatywnie odbić się na życiu zawodowym czy prywatnym. W Gruzji można usłyszeć opinie, że za dobre znajomości z Irakli Alasanią (wieloletnim pracownikiem ministerstwa obrony i spraw zagranicznych oraz dyplomatą w USA, Kanadzie czy Meksyku, a także najważniejszym sprzymierzeńcem Iwaniszwilego) mogą prowadzić do zwolnienia z pracy w ministerstwie spraw zagranicznych. Takie historie słyszy się często, jednak jedynie z opozycyjnych kanałów telewizyjnych, które nie nadają poza Tbilisi. Reszta rzeczywistości jest kreowana przez media kontrolowane przez rząd.
Zespół Iwaniszwilego to dość eklektyczny zbiór dawnych polityków, biznesmenów, aktorów, sportowców i akademików, których łączą dwie rzeczy – chęć odsunięcia Miszy od władzy i poparcie miliardera. „Gruzińskie Marzenie” na razie nie przedstawiło wspólnego, jednolitego programu. Stałe punkty to odsunięcie Miszy, porozumienie się z Rosją i doprowadzenie do ładu rozczłonkowanego państwa, przy użyciu metod zgoła innych od tych z 2008 roku.
Przybyłem, zrobię i odejdę
Podobnie jak Sakaszwili, Iwaniszwili buduje drogi i szkoły, odnawia teatry i sale sportowe – z tą jednak różnicą, że robi to z własnej kieszeni. Swoje rodzinne strony zamienił w feudalną wioskę, z darmową opieką zdrowotną, telewizją, kuchenkami gazowymi i kompleksem sportowym oraz z prywatnym ZOO z kangurami, pingwinami itp. Ludzie kultury i stołeczna inteligencja jest na jego utrzymaniu. Bidzina Iwaniszwili chce odsunać Sakaszwilego ponieważ jego zdaniem, bohater Rewolucji Róż zaczyna prowadzić rządy autorytarne i jest całkowicie pozbawiony realnej oceny sytuacji w kraju. Sam Iwaniszwili chce objać urząd premiera, wprowadzić Gruzję na drogę demokracji, odejść z polityki i zająć się budową społeczeństwa obywatelskiego. Kiedy zamierza się wycofać z oficjalnej polityki? Tytan z Chorwili ma w sobie rozmach i demokrację planuje zbudować w dwa, trzy lata.
Nawet Herosi potrzebują poparcia na Olimpie
Iwaniszwili do swojego planu będzie musiał przekonać nie tylko społeczeństwo gruzińskie ale i wielkich tego świata. Saakaszwili stanowczo może powiedzieć, że „relacje Gruzja-USA to Ja”, a USA pozostają największym sojusznikiem Gruzji. Miliarder podważający obecność wojsk gruzińskich w Afganistanie oraz patrzący na wstąpienie do NATO jako na monetę przetargową w negocjacjach z Rosją, będzie musiał wydać sporo pieniędzy by zostać zaakceptowany w Waszyngtonie. Pierwsze kroki już uczynił kupując całe strony w amerykańskich gazetach, gdzie zamówił reklamy nawołujące do odmówienia poparcia dla Saakaszwilego. Gdy na jesieni 2011 roku z wizytą do Gruzji przyjechał Nicolas Sarkozy, Misza ogłosił w całym kraju dzień wolnym od pracy. Nieroztropny prezydent Francji po jednym ze spotkań z Miszą udał się na spotkanie z Iwaniszwilim – bądź co bądź obywatelem francuskim, a to przecież ostatnie godziny kampanii wyborczej nad Sekwaną i każde euro się liczy. Saakaszwili był podobno wściekły. Po wizycie w Gruzji na lotnisko nie wysłano żadnej oficjalnej gruzińskiej delegacji. Do samolotu Nicolasa odprowadzał już tylko Bidzina.
Comments are closed.