Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok

Armenia: Aresztowanie opozycyjnego dziennikarza. Czy Europa wie, co dzieje się w Armenii?

Społeczeństwo Armenii – kraju, który z przyczyn obiektywnych znalazł się w rosyjskiej strefie wpływów – coraz bardziej potrzebuje wsparcia Zachodu. Mimo to że Armenia wraz z pięcioma krajami poradzieckimi jest objęta programem Partnerstwa Wschodniego, stosunek Europy Zachodniej do niej jest niemal obojętny.

Dziewczyna na demonstracji popierającej Lewona Ter-Petrosjana, 1 czerwca 2009, autor: Vahan Stepanyan, źródło: flickr.com

Demokracja w Armenii a Zachód

Po wyborach prezydenckich w 2008 roku kiedy opozycja pod przewodnictwem Lewona Ter-Petrosjana, który oficjalnie przegrał wybory, przez 10 dni pikietowała na głównym placu w Erewaniu. W czasie protestów spora część społeczeństwa Armenii czekała na ostrą reakcję Zachodu. Nie doczekała się. Ter-Petrosjan  powiedział wprost, że jest rozczarowany zachowaniem krajów zachodnich, które nie poparli demokratycznych aspiracji Armenii. Rok później, podczas kolejnych wyborów w 2009, Ter-Petrosjan powtórzył krytykę pod adresem Zachodu. Mówił, że zachodnie obserwatorzy na wyborach w Armenii specjalnie nie zauważają naruszeń oraz fałszerstw wyborczych.

Przedstawiciele Rady Europy czy Parlamentu Europejskiego bardzo rzadko składali oświadczenia o poparciu ruchu demokratycznego. Nie wzywali również do natychmiastowego uwolnienia więźniów politycznych oraz dziennikarzy opozycyjnych. To, że w Armenii nie rządzi polityk typu Aleksandra Łukaszenki nie oznacza, że kraj ma mniej problemów w dziedzinie wolności słowa, czy praw człowieka.

Represję są kontynuowane

W historii niepodległej Armenii istniało wiele przypadków, kiedy władze czy policja, lub nawet przedstawiciele samorządów, przeszkadzali dziennikarzom w wykonywaniu swojego zawodu. Zamykano dzienniki, składano pozwy przeciwko gazetom opozycyjnym z obowiązkiem wypłaty wysokiej grzywny. Najczęściej przemoc stosowano przeciwko pracownikom dziennika „Haykakam Zhamanak” (Czas Ormiański). Pozew na gazetę złożyła rodzina byłego prezydenta Roberta Kocharyana.  Dziennikarkę, Lusine Barseghyan pobito kilka razy a redaktor naczelny gazety, Nikol Pashinyan został skazany za uczestniczenie w „masowych zamieszkach” w Erewaniu po wyborach prezydenckich w 2008 roku.

Nieoczekiwanie, 3 lutego 2012 roku został zatrzymany i aresztowany redaktor „Haykakan Zhamanak” Hayk Gevorgyan. Jak podaje policja miał on 13 stycznia potrącić przechodnia i uciec z miejsca wypadku. Policjanci mówią, że samochód Gevorgyana poszukiwano przez kilkanaście dni mimo, że ten jeździł tym samym samochodem do pracy i na konferencje prasowe i pokazywał się w miejscach publicznych.

Demonstracja popierające Levona Ter-Tetrosjan, Plac Wolności Erywań, Armenia, autor: Onnik Krikorian,źródło: flickr.com

Sfabrykowana sprawa

Redaktor naczelny „Haykakan Zhamanak”, Nikol Pashinyan jest przekonany, że wypadek ten został sfingowany na zlecenie kierownictwa Policji, szczególnie jej naczelnika, Władzimira Gasparyana. Hayk Gevorgyan miał opublikować szereg artykułów, demaskujących brak szanowania przez Gasparyana ustawodawstwa Armenii. Przy jednym z artykułów umieścił zdjęcie na którym widać, że naczelnik policji na przedniej szybie samochodu nie ma nalepki ubezpieczeniowej. Właściciel pojazdu powinien umieścić nalepkę ubezpieczeniową w prawym dolnym rogu przedniej szyby. Za brak tej nalepki grozi kara. Żaden z dziennikarzy w Armenii nie wierzy, że Hayk Gevorgyan mógłby potrącić przechodnia i tym bardziej pozostawić uszkodzonego przez siebie człowieka bez pomocy.

Potrzebny jest głos Europy

Minęło kilka dni od aresztowania dziennikarza, ale żadna instytucja zachodnia nie podniosła głosu w obronie opozycyjnego dziennikarza. Gdyby taka sytuacja miała miejsce np. na Białorusi, politycy zachodnie natychmiast by zareagowali. Może Armenia jest za daleko od Europy? Jak dotąd, oburzenie wyrażają jedynie miejscowe organizacje i armeńskie filie międzynarodowych organizacji.

Sprawa trafi do sądu

Nie wiadomo czy sprawa już skierowana do prokuratury, ale z pewnością można powiedzieć że trafi do sądu. Niespodziewanie 4 lutego na posiedzeniu Rady Kobiet rządzącej Republikańskiej Partii Armenii (RPA) przewodnicząca rady Hermine Naghdalyan podkreśliła, że prezydent Armenii Serż Sargsyan nie będzie komentował sprawy „aresztowania dziennikarza przed decyzją sądu”. Prezydent jest przekonany, że sprawa trafi do sądu, a organy ścigania mają wystarczająco dowodów by ją udokumentować.

Tymczasem, w internecie pojawił się film, nakręcony przez nieznanego internautę, który ironizuje tą całą sytuację i pokazuje Hayka Gevorgyana jako „brutalnego i podłego” człowieka.

[Zgodnie z najnowszymi informacjami dziennikarz został już wypuszczony z więzienia, przyp. red.]

  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
2
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY
Komentarze 2
Dodaj komentarz

  1. Rafayel pisze:

    Akurat jeśli chodzi o Ter-Petrosyana, to ja jako Ormianin mogę się tylko cieszyć z tego, że nie wygrał w wyborach prezydenckich. Dobrze pamiętam w jakich okolicznościach i za jakie poglądy został on usunięty z władzy w latach 90-tych. Co do standardów Demokratycznych w Armenii, to niestety, ale mimo, że wiele się zmieniło na leprze, to o wiele więcej jeszcze przed nami.

  2. Marina pisze:

    dziekuje za opinine
    tak, o Ter -Petrosiana nie chodzi)
    Ja tez dokladnie pamietam wszystko co mialo miejsce w latach 90-ych az do aktu terrorystycznego (1999). Dobrze ze a tedy juz Lewon Nie rzadzil
    pozdrawiam