Łukasz Grajewski
Białoruś: Otwarcie Domu Białoruskiego w Warszawie
Dziś otwarcie Domu Białoruskiego w Warszawie. Czy jest sens tworzenia kolejnych emigracyjnych struktur opozycyjnych?
Nowszy artykuł
[Wolontariat] Wolontariat w Ozurgeti, Gruzja, od 01.11.2011 do 31.08.2012
STARSZY ARTYKUŁ
Przywódcy Białorusi nie zaproszono na Szczyt PW w Warszawie. Czy przyjedzie Minister SZ?
co to za pytanie, no pewnie że jest. Zreszta to chyba jedyne w Warszawie taki miejsce?
Oczywiście że jedyne!
A kiedy powstanie Dom Rosyjski? W końcu Rosja prześcignęła już Białoruś pod względem autorytaryzmu reżimu politycznego, który w niej istnieje.
Szanowny Panie Łukaszu
W tworzeniu kolejnych emigracyjnych struktur opozycyjnych nie ma ani krzty sensu, ale jest zobowiązanie. Skoro nasze państwo współuczestniczyło w organizowaniu białoruskich struktur opozycyjnych, to teraz musi płacić za skutki tej polityki. Opozycjoniści przegrani na Białorusi chcą od nas etatów. Będziemy więc rozbudowywać wszelkie instytuty, ośrodki analityczne etc., by zapewnić im te etaty. W międzyczasie część Polaków, która nie ma dwóch lewych rąk, ucieknie na Białoruś, więc na głowy się te migracje wyrównają. Mądrale napiszą nawet, że zyskaliśmy, bo na Białoruś uciekli od nas prości budowlańcy, elektrycy, tokarze etc. a stamtąd ściągnęliśmy "intelektualistów".
Szanowny Panie Jubus_jj
Proszę się na mnie nie obrażać, ale powiem Panu szczerze, że ma Pan raczej słabą orientację w obecnej sytuacji Polski, Białorusi i tzw. Zachodu, a jeśli chodzi o perspektywy, to nawet bardzo słabą orientację. Za bardzo polega Pan na mediach a za mało sam sprawdza w źródłach.
Nie wiem skąd Pan wziął zarobek 200 dolarów budowlańca na Białorusi. W sierpniu przeciętna płaca w budownictwie wynosiła tam 2.316 tys. rubli. Nie ma jeszcze danych za wrzesień, ale należy spodziewać się, że płaca będzie wyższa. Aby uświadomić Panu jak szybko rosną tam płace nominalne podam, że średnia płaca białoruskiego budowlańca w lipcu wynosiła 2099 tys. rubli a w sierpniu wspomniane już 2316 tys. rubli. (Nominalne płace na Białorusi muszą rosnąć tak szybko, bo prawo wymaga, by przy wzroście cen następowała ich stosowne indeksacja).
Jeśli chce się porównywać płace Polski i Białorusi, to ważne jest, by porównywać płace netto, gdyż na Białorusi PIT to 12 proc. (w Polsce 18 proc.). Ponadto w Polsce płace są ubruttowione (ZUS) a na Białorusi nie. Jeśli policzy Pan sierpniową płacę netto statystycznego białoruskiego budowlańca, to wyjdzie Panu 2.027 rubla. Dziś (28 września) jest to 365 dolarów po kursie oficjalnym (5584 ruble za dolara) lub 265 dolarów po kursie rynkowym z dopełniającej sesji (7690 rubli za dolara). Faktycznie, według mnie, jest to ponad 400 dolarów, co wyjaśnię później.
Trzeba pamiętać, że we wrześniu pracujący i emeryci oraz pobierający zasiłki z tytułu opieki nad dziećmi do 3 lat lub nad inwalidami dostali jednorazowo po 500 tys. rubli (65 dolarów po kursie rynkowym, 90 dolarów po kursie oficjalnym, a według mnie minimum 100 dolarów). Łącznie więc statystyczny białoruski budowlaniec dostał we wrześniu 330 dolarów, licząc po kursie rynkowym, lub 455 dolarów, licząc po kursie oficjalnym a minimum 500 dolarów wg mojej oceny.
W Polsce w I kwartale 2011 przeciętna płaca w budownictwie wynosiła 3482 zł brutto, tj. 2492 zł netto. Możemy ją przyjąć do obliczeń za wrzesień, gdyż polskie płace nominalne rosną rocznie mniej niż białoruskie w miesiąc. Kurs dolara w dniu 28 września wynosił 3,25 zł. Płaca statystycznego polskiego budowlańca wynosi więc dziś 767 dolarów. To jest o 132 proc. więcej niż płaca białoruska liczona po kursie rynkowym, o 69 proc. więcej, gdy liczymy po kursie oficjalnym i co najwyżej o 53 proc. więcej wg moich obliczeń.
Mogłoby się więc wydawać, że tak czy siak w Polsce płaca jest wyższa, ale to pozory. Opłaty mieszkaniowe (czynsz, ogrzewanie, prąd, gaz, woda i kanalizacja) są w Polsce o jakieś 300 proc. wyższe niż na Białorusi. Komunikacja publiczna (miejska i podmiejska) też jest w Polsce o kilkaset procent droższa. Wydatki na podręczniki szkolne są w Polsce o jakieś 2500 proc. (słownie dwa tysiące pięćset) wyższe niż na Białorusi. Benzyna (95) przy rynkowym kursie waluty kosztowałaby 2,09 zł za litr a olej napędowy 2,05 zł za litr. Nawet gdy wezmę pod uwagę kurs 5000 rubli za dolara (a wg mnie w żadnym razie dolar nie jest wart więcej), to benzyna (95) będzie kosztować 3,22 zł za litr a olej napędowy 3,16 zł za litr. Polskie ceny paliw okażą się nawet wtedy o ok. 60 proc. wyższe od białoruskich (a przecież płace są wtedy tylko o 53 proc. wyższe). Takie przykłady mógłbym mnożyć, ale jeśli chodzi o poziom życia, to podstawą do oceny powinna być zawsze konsumpcja. Na Białorusi jest ona wyższa niż w Polsce. Np. w 2010 statystyczny Białorusin zjadł 84 kg mięsa, podczas gdy statystyczny Polak niecałe 75 kg. Ze wstępnych danych wiadomo już, że w 2011 na Białorusi spożycie mięsa jeszcze wzrośnie a w Polsce raczej nie. Tak samo jest niemal ze wszystkim innym. (Ciąg dalszy w następnym komentarzu)
(Ciąg dalszy poprzedniego komentarza)
Pana twierdzenie, jakoby "reżim Łukaszenki był na wykończeniu" ociera się już o absurd. Białoruś nigdy nie była tak silna i tak potężna jak dziś. To obecnie państwo pierwszoligowe. My gramy może w A-klasie a może jeszcze niżej. Ilustracją może być tu szczyt Partnerstwa Wschodniego (29-30 września). Zaproszono na ten szczyt szefa białoruskiego MSZ. I co zrobiła Białoruś? Wymierzyła UE siarczysty policzek. Poinformowała, że Białoruś będzie na szczycie reprezentowana tylko przez jej ambasadora w Warszawie. Okazało się, że szef białoruskiego MSZ to w ocenie Mińska zbyt wysokie progi dla szefa polskiego MSZ i jego unijnych kolegów.
Na koniec, zgodnie z zapowiedzią, wracam do kursu dolara. Od 14 września wprowadzono na Białorusi tzw. dopełniającą sesję, podczas której kurs waluty ma się ustalać całkiem swobodnie, wolnorynkowo. Podczas pierwszej sesji, 14 września, ustalił się na poziomie 8600 rubli za dolara. Ale 15 września było już 8500, 16 – 8480, 19 – 8460, 20 – 8030, 21 – 8010, 22 – 7950, 23 – 7890, 26 – 7830, 27 – 7760 a 28 – 7690. W tej sytuacji zrozumiałe jest, że w kantorach chcący sprzedać waluty za białoruskie ruble zdecydowanie przeważają dziś nad tymi, którzy chcieliby kupić walutę. Nikt, kto nie musi, nie będzie kupować waluty, która w każdym kolejnym dniu jest tańsza. Dolar poleciałby jeszcze szybciej w dół, gdyby Narodowy Bank Republiki Białoruś nie podjął działań hamujących jego spadek. Oficjalnie NBRB potwierdził, że w dniach 19-21 września wykupił na giełdzie 55 mln dolarów, by nie dopuścić do zbyt szybkiego spadku kursu dolara. Istotna jest też trochę żartobliwa wypowiedź prezydenta Łukaszenki z 21 września. Powiedział on, że premier Michaił Miasnikowicz i prezes NBRB Nadieżda Jermakowa muszą dołożyć starań, by dolar nie spadł poniżej 5000 rubli. W mojej ocenie dolar nie jest wart 5000 rubli, ale Białoruś chce chyba bronić tego kursu. Dlatego od miesiąca NBRB systematycznie po troszeczkę podnosi kurs dolara (doszedł on już do 5584 rubli za dolar), by utworzyć granicę oporu. Rynkowy kurs dolara nie może spaść poniżej oficjalnego, bo wtedy nikt nie sprzeda dolarów w kantorze, ale pobiegnie z nimi do NBRB.
Czy w Pana wizji Białorusi mieściło się to, że jej władze będą bronić kursu dolara, by zbytnio nie osłabł względem rubla? Jeśli to się w Pana wizji nie mieściło, to ma Pan dowód, że rzeczywistość to jedno, a Pana wizja to całkiem coś innego.
Pozdrawiam serdecznie