Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok
Krzysztof Nieczypor

Objazd SEW cz. 5: „Zarzyganie nie wkliuczajetsja”

Objazd SEW cz. 5

6 VI 2011

Od godziny 7 rano czekało już na nas śniadanie. Całkiem dobre, ale nie aż tak rewelacyjne, by wzbudzić w dr Wóycickim potrzebę odnotowania tego faktu w kronice. Kilka minut po godz. 8 wyruszyliśmy na południe w stronę Jass.

Nim wyjechaliśmy z Suczawicy odwiedziliśmy jeszcze cerkiew św. Jury, o której opowiedział Maciej. Eschatologiczne rozważania na temat mołdawskich świętych przywiodły uczestników objazdu do wniosku, że naszemu  dyrektorowi wcale nie tak prosto będzie wstąpić na ołtarze. Aby bowiem zostać świętym musi dokonać cudu bądź umrzeć śmiercią męczeńską. Szczególnie drugi warunek beatyfikacji poważnie zafrasował dyr. Malickiego.

Następnie podjechaliśmy do ruin zamku w Suczawicy, gdzie dawniej mieściła się siedziba hospodarów mołdawskich. O historii tej budowli słów kilka ponownie wymienił Maciej. Wątek historycznych związków Mołdawii z Rzeczpospolitą stał się tematem dłuższego wykładu kadry naukowej. Dyr. Malicki w swojej części opowiedział o polityce swojego imiennika – Jana Olbrachta i przyczynach „wyginięcia” szlachty.

Po zwiedzeniu ruin wróciliśmy do SEWobusu i kontynuowaliśmy podróż do Jass. W trakcie jazdy wysłuchaliśmy wystąpień: Marty o królu Stefanie III Wielkim oraz Agaty o Transylwanii. Ten ostatni komunikat wywołał ożywioną dyskusję wśród uczestników objazdu. Współczesny problem rozproszenia mniejszości węgierskiej i rewizjonistyczny charakter niektórych wypowiedzi obecnego premiera Węgier – Wiktora Orbana, podzielił podróżnych. W obronę szefa węgierskiego rządu wziął dyr. Malicki, co naraziło go na liczne ataki ze strony pozostałych interlokutorów, przede wszystkim dr Wóycickiego, prof. Żbikowskiego i Krzyśka. Dyrektor poruszony tak ostrą polemiką, poczuł się wyraźnie dotknięty (choć jak sam stwierdził odniósł w tej intelektualnej potyczce jedynie kilka lekkich i niegroźnych ran). Sama dyskusja sprawiła wiele radości prof. Zasztowtowi, który przyznał, iż w jej wyniku doznał intelektualnego… spełnienia.

Następne referaty to: Pauliny o polonii w Rumunii oraz Kariny o statusie Rumunii w systemie obronnym NATO. Rzecz jasna, ostatni temat wywołał do tablicy pułkownika Krząstka, który szczegółowo odsłonił potencjał obronny Rumuni, przy okazji dokładnie omawiając układ sił w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Sześćdziesiąt kilometrów przed Jassami nasz SEWobus doznał niespodziewanej awarii i odmówił posłuszeństwa zatrzymując się pośrodku jakiejś rumuńskiej wioski. Mimo zapewnień kierowcy, że „Zarzyganie nie wkliuczajetsja” i wszystko zostanie naprawione, naprędce został zorganizowany zastępczy środek lokomocji. Lokalni mieszkańcy zaprezentowali wóz z dwoma końmi, na którym woźnica, wyraźnie dumny z chwili zainteresowania ze strony zagranicznych turystów, zaprezentował swoje jeździeckie umiejętności. Na szczęście alternatywa ta okazał się niepotrzebna, gdyż  wystarczył zaledwie jeden rzut oka fachowca, by wskazać przyczyny usterki. Fachowcem tym okazał się być prof. Zasztowt, którego kilkuletnia praktyka mierzenia się z układem samochodowym Fiata 126p bezbłędnie pozwoliła ustalić, że oderwany od silnika kabelek zetknął się z rozrusznikiem, co spowodowało spięcie i przepalenie bezpiecznika. Po chwili sytuacja została opanowana i mogliśmy kontynuować podróż.

Rzecz jasna po drodze kolejne komunikaty – Hani o społeczności żydowskiej w Rumunii, Ewy o pogromie Żydów w Jassach. Tematyka wystąpień zmusiła prof. Żbikowskiego do wygłoszenia wykładu na temat Żydów zasiedlających tereny Europy Środkowo-Wschodniej. Również dr Wóycicki nie mógł odmówić sobie słowa komentarza  na temat definicji faszyzmu i współczesnego problemu błędnego stosowania tego terminu w celu zdezawuowania przeciwnika politycznego.

Komunikat Roberta o mieście Jassy zbiegł się czasowo akurat z przyjazdem do tego miasta. Minęliśmy jednakże tę kulturalna stolicę Rumunii postanawiając najpierw pojechać do Tutory (Cecory). Stojąc na środku pola, na którym prawie 400 lat temu toczyła się bitwa polsko-turecka, Hania (z nieodzowną w tym temacie pomocą płk Krząstka) przedstawiła szczegóły tego wydarzenia. Informacja przekazana przez naszego eksperta od wojskowości na temat warunków fizycznych husarzy (przede wszystkim ich wysokiego wzrostu) poważnie skonfundowała prof. Zasztowta. Wchodząc odważnie w polemikę z pułkownikiem profesor dowodził, że osobiście mierzył oryginalną kolczugę husarską i zarzekał się, że idealnie na niego pasowała. Rosły pan płk Tadeusz Krząstek dawał odpór tym opowieściom dokładnie wyliczając szczegóły ubioru i ich wagę dowodząc w ten sposób, że tężyzna fizyczna była w tym przypadku nieodzowna. Dyskusję, która wyraźnie przybierała niekorzystny dla prof. Zasztowta obrót, ostatecznie zakończył dyr. Jan Malicki. Dyrektor starając się ukoić rozżalenie profesora uznał, przy aprobacie studentów i kadry, że z pewnością zdarzały się przypadki niskich acz dzielnych husarzy.

Opuszczając Cecorę w końcu dojechaliśmy do Jass. Zakwaterowani w bardzo przyzwoitym hotelu mieliśmy jedynie chwilę na odświeżenie, by zaraz rozpocząć działania w celu realizacji dalszej część programu objazdu. Zaczęliśmy od Kościoła św. Mikołaja położonego naprzeciwko naszego hotelu. O tym zabytku opowiedziała Iwona. Następny punkt – Pałac Kultury, który niestety w z uwagi na dość późną już godzinę był zamknięty. Kilka kroków dalej przeszliśmy do Cerkwi Trzech Hierarchów, która aktualnie znajduje się w stanie remontu. Byliśmy zmuszeni zatem uwierzyć Hani na słowo, że świątynia posiada przepiękne zdobienia. Tuż za cerkwią jest katedra katolicka, której fatalna architektura w kształcie rotundy sprawiła, że czym prędzej ją ominęliśmy. Przeszliśmy następnie do Katedry Metropolitalnej, gdzie przy grobie świętego ciągnęła się kolejka wiernych oczekujących uzdrowienia. Nasza grupa w pełni sił witalnych i umysłowych nie skorzystała z tej możliwości. Nieopodal kolejny zabytek – budynek teatru i opery narodowej. Na skwerze przed tym budynkiem wysłuchaliśmy stosownego komunikatu Hani.

Dwie przecznice dalej dotarliśmy do ormiańskiego kościoła pw. Grzegorza Oświeciciela (komunikat Kariny), a następnie do klasztoru Golia (komunikat Marty). Kolejna świątynia – stara i zniszczona synagoga wyraźnie odróżniała się od poprzednio zwiedzanych. Tylko ta nie przechodziła bowiem gruntownej renowacji i stała jak gdyby zapomniana i opuszczona. Tylko z poczucia obowiązku zatem słów kilka opowiedział prof. Żbikowski.

Synagoga była ostatnim oficjalnym punktem tego dnia. A skoro tak, to kadra udała się do hotelu, a młodzież zdobywać miasto. Maciej, który ponownie przyjął na siebie rolę przewodnika, zaprowadził nas do bardzo ciekawej knajpki. Studencki klimat lokalu sprzyjał dobrej zabawie, która swój finał miała pod cerkwią w towarzystwie pewnego bardzo miłego psa.

Kronikarz objazdu chciałby w tym miejscu podkreślić, ze od samego początku objazdu dr Wóycicki stał się wzorem dla kadry, a także cieszył się autentycznym autorytetem wśród studentów. Elokwencja, wiedza oraz nieszablonowa osobowość elektryzowała żeńską część objazdu, zaś sama obecność Doktora dodawała całemu wyjazdowi niewątpliwego kolorytu. Poświęcając ten akapit osobie doktora Kazimierza Wóycickiego kronikarz chciałby w ten sposób podziękować Doktorowi za pomoc w trudnej pracy objazdowego skryby. Niezastąpiony dr Wóycicki w trakcie wielogodzinnej trasy zapewniał kronikarzowi prowiant (sycące kabanosy), dbał by nie zabrakło napojów chłodzących (kwas chlebowy) oraz dodawał otuchy miłymi słowami. Zaprawdę, czym byłby ten wyjazd bez osoby naszego doktora trudno sobie wyobrazić. Łubudubu, łubudubu…

[nggallery id=”22″]

Tagi:
  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
0
Krzysztof Nieczypor
Krzysztof Nieczypor
Redaktor Eastbook.eu
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY
Komentarze 0
Dodaj komentarz