Używamy ciasteczek do poprawnego wyświetlania tej strony. Jeśli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.

Ok

Polska: Nadchodzą głębokie zmiany w polskiej polityce zagranicznej

23 czerwca w Paryżu doszło do spotkania Ministrów Spraw Zagranicznych Państw członków Trójkąta Weimarskiego. Paryskie  spotkanie zasługuje na szczególną uwagę ze względu na gościnny udział MSZ Rosji Siergieja Ławrowa. Z udziału Rosji płynie jasny sygnał zwiastujący istotne zmiany w polskiej i europejskiej polityce zagranicznej.

Spotkanie Ministrów Spraw Zagranicznych Trójkąta Weimarskiego. Od lewej: Ławrow, Kouchner, Westerwelle, Sikorski
Spotkanie Ministrów Spraw Zagranicznych Trójkąta Weimarskiego. Od lewej: Ławrow, Kouchner, Westerwelle, Sikorski, żródło: picture-alliance/dpa

TRÓJKĄT WEIMARSKI – REAKTYWACJA

Trójkąt Weimarski to forum dialogu między Polską,  Francją i Niemcami, zainicjowane w 1990 roku przez ówczesnych szefów dyplomacji: Krzysztofa Skubiszewskiego, Hansa-Dietricha Genschera i Rolanda Dumasa. Ostatecznie zawiązany w Weimarze w 1991 roku.  Powołany do życia celem usprawnienia współpracy miedzy Francją i Niemcami, a przystępującą do gruntownej przebudowy gospodarczej i politycznej po 45 latach systemu socjalistycznego Polską. Do powołania Trójkąta Weimarskiego doszło w dużej mierze na fali potężnego sukcesu polskiego czerwca 89  roku – wyborów wyłaniających pierwszy w Europie Wschodniej niekomunistyczny rząd oraz sprawnej działalności resortu spraw zagranicznych, kierowanego przez ś.p. prof. Skubiszewksiego. Zdołał on wywalczyć udział Warszawy w paryskiej rundzie konferencji 2 plus 4 jednoczącej Niemcy po 45 latach podziału. Sukcesy te nie pozostawały bez wpływu na prestiż i pozycję państwa polskiego, co zaważyło ostatecznie na znalezieniu się w gronie europejskich liderów gospodarczych i politycznych.

Krzysztof Skubiszewski, foto: wikimedia commons
Krzysztof Skubiszewski, foto: wikimedia commons

Trudności transformującej się gospodarki prędko obniżyły jednak prestiż Warszawy. Dobrze rozpoczęta współpraca zaczęła spowalniać. Co prawda Niemcy, wsparły Polskę w jej euroatlantyckich aspiracjach, jednak odbywało się to na ogół poza ramami Trójkąta. Po wejściu Polski do NATO i UE działalność tej formy współpracy niemal zamarła. Nie doczekaliśmy się utworzenia choćby zarysów wspólnej polityki zagranicznej na konkretnym odcinku. Powodem tego jest tradycyjna rywalizacja między Berlinem, a Paryżem oraz brak równorzędnej pozycji Warszawy w stosunku do silniejszych partnerów na zachodzie. Działania Trójkąta Weimarskiego mają charakter konsultacji dwojakiego rodzaju: w postaci szczytów przywódców państw członkowskich lub, jak ostatni w Paryżu, spotkań Ministrów Spraw Zagranicznych.

POLSKA GODZI SIĘ NA UDZIAŁ ROSJI

Paryskie  spotkanie MSZ krajów członkowskich zasługuje na szczególną uwagę ze względu na gościnny udział Ministra Spraw Zagranicznych Siergieja Ławrowa. Obszernie w naszych mediach zapowiadane spotkanie nie znalazło szerszego  komentarza. A szkoda, bo jego wymowa dostarcza nader ciekawych wniosków na poważne przeformułowania w polskiej polityce zewnętrznej. Zgoda na udział Rosji to dla  Europy jasny sygnał zwiastujący istotne zmiany w polskiej i europejskiej polityce zagranicznej.

Pierwszym, godnym odnotowania wnioskiem z tego wydarzenia jest zgoda Polski na udział Rosji w ogólnoeuropejskiej dyskusji nad najważniejszymi sprawami kontynentu i świata. Zaznaczmy przy tym bardzo mocno, że bez tej zgody Warszawy, Siergiej Ławrow nie mógłby dołączyć do tak prestiżowego grona. Otwieranie drzwi Kremlowi do tych salonów europejskich, na których najbardziej mu zależy, a do których wstępu dotąd jak najzacieklej Polska broniła, podnosi jej notowania w oczach rosyjskich decydentów, gromadząc jednocześnie polski kapitał polityczny w relacjach z Moskwą. W tym sensie pokazujemy Rosji, że mamy do zaoferowania coś, na czym jej zależy i o co warto u nas zabiegać.  Osobnym pytaniem pozostaje to, na co ten kapitał zostanie w przyszłości zużytkowany?

ZDJĄĆ ETYKIETĘ RUSOFOBA

rys. Marek Raczkowski

Po drugie, ruch ten ma też istotne znaczenie dla partnerów na Zachodzie. Zapraszając Ławrowa do Paryża, Warszawa odrywa ze swojego czoła etykietkę rusofoba, to jest jedną z podstawowych przeszkód, dla których autorytet Warszawy w sprawach Wschodu ulega na Zachodzie podważeniu, jeszcze zanim zdążymy cokolwiek powiedzieć. Aby nikomu nie przyszło do głowy, że ten, kolejny skądinąd, pojednawczy gest Warszawy w kierunku Moskwy jest zwykłym przypadkiem, polski MSZ decyduje się uczynić krok dalej i dla całkowitej wyrazistości swojej polityki Radosław Sikorski wspólnie z Siergiejem Ławrowem przedstawia propozycje wprowadzenia ruchu bezwizowego w Obwodzie Kaliningradzkim – razem! I to już jest całkowite novum nie tylko w polskiej polityce wschodniej, ale w polskiej polityce zagranicznej w ogóle. Polska i Rosja, z własnej, nieprzymuszonej woli przedstawiają wspólny projekt. Ten fakt zasługuje na odnotowanie. Dodajmy tylko, że otwarcie i tak dość nonkonformistycznej enklawy nad Bałtykiem na rzeczywistość europejską, choćby nawet w wydaniu „Europy drugiej prędkości”, i co za tym idzie, ewentualna kataliza przemian politycznych, to najmniejsze dobrodziejstwo tego posunięcia. Dlaczego? Bo widać w tym coś więcej niż polityczny altruizm.

Aby to zrozumieć, spójrzmy na decyzja Warszawy z perspektywy Paryża lub Berlina. Dopuszczenie Rosji do zamkniętego grona państw-członków Trójkąta to wymarzony wprost ruch dla francuskich, ale przede wszystkim  niemieckich elit, których wizje włączenia Rosji do Europy snują niestrudzenie od chwili zjednoczenia. To także znakomita wiadomość dla modernizacyjnych ambicji Rosji lansowanych przez prezydenta Miedwiediewa. Tendencje te znajdują odbicie w tematach poruszonych rozmów. Jednym z nich, obok sytuacji w Kirgistanie, Partnerstwa Wschodniego,  europejskiej architektury bezpieczeństwa było właśnie nowe, unijne Porozumienie o Partnerstwie i Współpracy (PCA 2) z Rosją. Nie ulega wątpliwości, że prezentowanymi posunięciami Warszawa nie mogła się bardziej przypodobać uczestnikom czerwcowego spotkania w Paryżu. Wszyscy ministrowie mogli rozstać się w poczuciu zadowolenia.

Idąc śladem płynących z obserwacji wniosków, nieuchronnie trafiamy do pytania o to, które z własnych celów realizuje Warszawa? Trudno jest dziś precyzyjnie wyrozumować na nie odpowiedź. Ubiegłoroczne expose MSZ jest w tej materii dość ogólnikowe.

IDZIE NOWE

Ale spróbujmy sami poszukać na nie odpowiedzi. W tym miejscu warto skonstatować, że dość rzadko zdarza nam się dostrzegać własną rolę i znaczenie w kreowaniu europejskiej architektury politycznej. Udzielenie zgody na włączenie Rosji do szerszej współpracy europejskiej, a co za tym idzie, do ułatwionych kontaktów Niemiec i Francji z Rosją,  nie musi dłużej oznaczać kopania pod sobą dołka, jak na przekór zmieniającym się realiom imputują nam to przedstawiciele starej szkoły komentatorów politycznych, dostrzegający w Berlinie i Moskwie odwiecznych wrogów polskiej państwowości. Świat się zmienił i może warto odtrąbić nowe czasy polskiej polityki zagranicznej. I warto i należy odważyć się na poszukanie szans tam, skąd w przeszłości padały ciosy.  Takie zadanie stawia dziś przed nami sytuacja międzynarodowa, a ta nie była dotąd dla łaskawsza. I jeśli nie po obu stronach naszego sąsiedztwa, to przynajmniej po jego zachodniej stronie należy poszukać możliwości realizacji naszej wizji wschodu. Zważywszy, że po pierwsze dysponujemy wszelkimi ku temu przesłankami, a po drugie najzwyczajniej nic nas to dziś nie kosztuje.

Do tego dodajmy jeszcze fakt, że wnioski o słabości sojuszu z Bałtami, Ukrainą i Gruzją dla przeforsowania w UE naszej wizji stosunków z Rosją, spotykają się z podobnymi wnioskami Niemiec o niewystarczającej sile ich koalicji z Francuzami, czy nawet z Włochami wobec nieprzekonanej, a stojącej na drodze Europy Wschodniej z Polską na czele. Tym samym, dwa odrębne ośrodki w Europie zaczynają dochodzić do wspólnego wniosku, że nie sposób zrealizować swoich celów na Wschodzie Europy oddzielnie. Otwiera się arcyciekawa runda negocjacji, w której obie strony, dla osiągnięcia swoich celów, będą musiały w jakieś mierze ustąpić. Polska z ujmowania roli Rosji, a Niemcy z umniejszania roli Europy Wschodniej. Czas pokaże, gdzie zawiodą Europę wspólne działania Berlina i Warszawy, ale na pewno tego jeszcze nie było.

Tymczasem, zgodnie z teorią gier, Polska robi pierwszy krok. Dając Rosji zielone światło na spotkanie w łonie Trójkąta Weimarskiego w sposób kontrolowany i przy naszej obecności umożliwiamy Niemcom, Francuzom i Rosjanom rozmowę, co jest rozwiązaniem rozsądniejszym, niż gdyby Panowie Westerwelle, Kouchner i Ławrow mieli się spotkać bez naszego udziału.  Mało tego, w takim układzie, sami otrzymujemy szansę odgrywania roli znacznie większej, niż gdyby to wynikało ze wskaźników ekonomicznych krajów na tle których mamy okazję się pokazać. Godząc się na udział Rosji w ogólnoeuropejskiej debacie na przyszłością kontynentu, dostarczamy korzyści zarówno Rosji, żywotnie zainteresowanych zachodnioeuropejskimi technologiami oraz Europie w postaci jej dwóch głównych podmiotów: Francji i Niemcom od dawna oczekującym na jeszcze szersze otwarcie rosyjskiego rynku dla europejskich towarów. Sami zaś nie  pozostajemy stratni; większą otwartością wobec Rosji, montujemy polską dyplomację w europejskiej turbinie o nazwie oś Paryż – Berlin – Warszawa.

TRÓJKĄT WEIMARSKI NA CZELE UNIJNEJ DYPLOMACJI

Być może więc, celem resortu Sikorskiego jest współkierowanie unijną dyplomacją. Nawiasem mówiąc, dokładnie tego samego dnia w którym w Paryżu odbywało się spotkanie szefów SZ krajów weimarskiej trójki i Rosji, w Brukseli, z dwóch niepolskich źródeł, wypuszczona została informacja o wysokich szansach Polaka – Mikołaja Dowgielewicza na stanowisko jednego z kierowników tworzącej się Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ). Dodajmy, że pozostali kandydaci to Francuz – Pierre Vimont i Niemka – Helga Schmid, a zatem reprezentanci krajów Trójkąta Weimarskiego. Skoro spekulacje na ten temat otrzymały już twarze i nazwiska, to można przypuszczać, że walka o umieszczenie Polaka w gronie najbliższych współpracowników Ashton notuje postępy.

Śniadanie robocze Ministrów SZ Państw Trójkąta Weimarskiego z udziałem Ministra SZ Federacji Rosyjskiej
Śniadanie robocze Ministrów SZ Państw Trójkąta Weimarskiego z udziałem Ministra SZ Federacji Rosyjskiej, żródło: MSZ RP

Bez względu na to do czego tak naprawdę gromadzony jest w Al. Szucha polityczny kapitał i co rzeczywiście nasz MSZ ma zamiar nim ugrać, to decyzja o udziale Ławrowa w ostatnim szczycie była posunięciem nad wyraz umiejętnym. W tym, nie pierwszym już, ustępstwie widać zamiary dalsze, niż perspektywę stanowiska współkierownika Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych dla naszego rodaka. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Niemniej gra robi się ciekawa.

  • livejournal
  • vkontakte
  • google+
  • pinterest
  • odnoklassniki
  • tumblr
6
ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY
Komentarze 6
Dodaj komentarz

  1. Paweł Purski Paweł Purski pisze:

    Gratuluję ciekawego artykułu! Rzeczywiście, spotkanie to jest wyrazem dość spójnej polityki polskiego MSZ i Sikorskiego w stosunku do Rosji. Przedstawiona przez Ciebie wizja jest jednak nieco zbyt optymistyczna, ponieważ nie wiadomo jeszcze jakie będą tego konsekwencje. W przeciwieństwie do Ciebie Arturze, nie uważam, że "na pewno" coś się zmieni, bo faktycznie na razie nie zmieniło się niemal nic. Agenda stosunków polsko-rosyjskich pozostaje na razie taka sama: katastrofa smoleńska, Katyń, historia, polityka energetyczna, stosunek do państw byłego Związku Sowieckiego. W żadnej z tych dziedzin nie odnotowujemy znaczących postępów (np. Nordstream, a ostatnio kryzys na Białorusi – par excellence neo-imperializm). Poczekajmy, czy za tymi gestami pójdzie jakiś konkret. Temat, który lubisz, czyli Partnerstwo dla Modernizacji, wydaje się na razie na tyle ogólny, że niemal nic nie znaczący. Ja powoli zaczynam się skłaniać ku tezie, że te pojednawcze gesty Rosji mają uśpić Zachód i Polskę, a Rosja i tak przeprowadzi niebawem jakąś akcję, na wzór Kirgistanu. Być może to moja wrodzona podejrzliwość, ale powtarzam raz jeszcze: póki co nie wydarzyło się nic, co by kazało nam zmienić podejście do Rosji. Zatem ostrożnie…

    Polityka Sikorskiego stwarza poza tym jeszcze jedno niebezpieczeństwo: petryfikuje układ, w którym państwa byłego Związku Sowieckiego nie są podmiotami stosunków międzynarodowych, a przedmiotami gry pomiędzy "mainstreamem" UE a Rosją. Nie chodzi tu o szacunek dla tych państw, ale raczej o to, że takie podejście jest niezgodne z polskim interesem, który zakłada, że na wschód od Polski powinny istnieć silne państwa, które prowadzą niezależną politykę wewnętrzną i zagraniczną. Giedroyc i Mieroszewski ktoś powie, aby zdezawuować tę koncepcję. Otóż nie! To podejście każdego kraju, który ma położenie peryferyjne – wyjść z tych peryferii. W polityce Sikorskiego Białoruś i Ukraina będą po prostu przedmiotem dealu. Przypomnijmy sobie, czy było nam, Polakom przyjemnie być przedmiotem umowy jałtańskiej? Czy Polska się dobrze czuła, kiedy Niemcy dogadali się ponad naszymi głowami w sprawie Gazociągu Północnego? Poza tym uważam, że współczesna Realpolitik, prowadzona przez demokratyczne państwa nie może się obejść bez wartości. Myślę, że zgodzisz się ze mną, że suwerenne państwa są wartością, o która należy zabiegać?

  2. Krzysztof Nieczypor Krzysztof Nieczypor pisze:

    Duża dawka optymizmu ze strony autora artykułu. Wiara czyni cuda, ale czy w polityce zagranicznej? Ciekawe, że osoba ministra Sikorskiego skupia takie pozytywne emocje. A gdyby tak wyłączyć z oceny jego osoby tę medialną buźkę, cały ten Oxford, zacną małżonkę i angielskie umiłowanie do blichtru i buty? I wówczas poszukać tego potencjału do wykorzystania owego "politycznego kapitału"? Odczarowanie osoby Sikorskiego nie jest łatwe. Kryje się bowiem za tym obawa prawdziwej i merytorycznej oceny.

  3. Artur Kacprzak pisze:

    Dziękuje za bogate komentarze. Przeczytałem, trawie i niebawem odpowiem.

  4. Artur Kacprzak pisze:

    Pawle

    Gratuluję ciekawego artykułu!

    Dziękuję

    Przedstawiona przez Ciebie wizja jest jednak nieco zbyt optymistyczna, ponieważ nie wiadomo jeszcze jakie będą tego konsekwencje. W przeciwieństwie do Ciebie Arturze, nie uważam, że “na pewno” coś się zmieni, bo faktycznie na razie nie zmieniło się niemal nic.

    Nie zgadzam się. Jeśli poprzestajesz na wybranych przez Ciebie tematach, to jest tak, jak mówisz. Ale to spojrzenie wybiórcze. Spójrz proszę nieco dalej wstecz: Odblokowanie żeglugi po Zalewie Wiślanym, odblokowanie embarga na mięso zgodą na udział Rosji w WTO, co i nam jest na rękę, udział Premiera Putina w uroczystości wybuchu I wojny światowej na Westerplatte i wreszcie udział premiera naszego kraju w Katyniu wespół z premierem Rosji. Myślę, że zbycie milczeniem tych faktów jest niesolidne.

    Agenda stosunków polsko-rosyjskich pozostaje na razie taka sama: katastrofa smoleńska, Katyń, historia, polityka energetyczna, stosunek do państw byłego Związku Sowieckiego. W żadnej z tych dziedzin nie odnotowujemy znaczących postępów (np. Nordstream, a ostatnio kryzys na Białorusi – par excellence neo-imperializm).

    Jeśli wybierasz te sprawy, w których nie ma postępu, to nie widzisz postępu. Ale dodam jeszcze umowę o ruchu przygranicznym z Ukrainą i Białorusią (szczególnie w atmosferze niesprzyjającej takim ruchom) oraz rozmowy dot. tego samego w Ob. Kaliningradzkim, to moim zdaniem max tego co można teraz zrobić przy pełnych obaw postawach społeczeństw zachodnich.

    Poczekajmy, czy za tymi gestami pójdzie jakiś konkret.

    zgoda

    Temat, który lubisz, czyli Partnerstwo dla Modernizacji, wydaje się na razie na tyle ogólny, że niemal nic nie znaczący.

    Stwierdzenie nietrafne. Nigdzie nie napisałem, że lobię PdM. Po prostu napisałem na ten temat analizę.

    Ja powoli zaczynam się skłaniać ku tezie, że te pojednawcze gesty Rosji mają uśpić Zachód i Polskę, a Rosja i tak przeprowadzi niebawem jakąś akcję, na wzór Kirgistanu. Być może to moja wrodzona podejrzliwość, ale powtarzam raz jeszcze: póki co nie wydarzyło się nic, co by kazało nam zmienić podejście do Rosji. Zatem ostrożnie…

    Pewnie, że ostrożnie. Zawsze! A co do podejrzliwości to istotnie, mamy jej i w historii i historiografii w nadmiarze. Czasami ponad zdrowy osąd aktualnych możliwości.Tym bardziej, jako ludzie młodzi powinniśmy być tego odchylenia świadomi.

    Polityka Sikorskiego stwarza poza tym jeszcze jedno niebezpieczeństwo: petryfikuje układ, w którym państwa byłego Związku Sowieckiego nie są podmiotami stosunków międzynarodowych, a przedmiotami gry pomiędzy “mainstreamem” UE a Rosją. Nie chodzi tu o szacunek dla tych państw, ale raczej o to, że takie podejście jest niezgodne z polskim interesem, który zakłada, że na wschód od Polski powinny istnieć silne państwa, które prowadzą niezależną politykę wewnętrzną i zagraniczną.

    Zgadzam się z Tobą. Tylko w polityce tzw. jagiellońskiej zatrzymujemy się z tym procesem na Białorusi i Ukrainie. A czyż silna demokracja w Rosji nie jest pomyśli nas, Polaków?

    Giedroyc i Mieroszewski ktoś powie, aby zdezawuować tę koncepcję. Otóż nie! To podejście każdego kraju, który ma położenie peryferyjne – wyjść z tych peryferii. W polityce Sikorskiego Białoruś i Ukraina będą po prostu przedmiotem dealu. Przypomnijmy sobie, czy było nam, Polakom przyjemnie być przedmiotem umowy jałtańskiej? Czy Polska się dobrze czuła, kiedy Niemcy dogadali się ponad naszymi głowami w sprawie Gazociągu Północnego? Poza tym uważam, że współczesna Realpolitik, prowadzona przez demokratyczne państwa nie może się obejść bez wartości.

    zgadzam się

    Myślę, że zgodzisz się ze mną, że suwerenne państwa są wartością, o która należy zabiegać?

    Zgadzam się

  5. Paweł Purski Paweł Purski pisze:

    Dziękuję za interesującą odpowiedź.
    W moim podejściu zwracam uwagę na twarde interesy, a nie na gesty. Stąd nie robi na mnie wrażenia wizyta premiera Putina czy obchody w Smoleńsku 7 kwietnia. Tym bardziej, że pośrednio, wskutek rozgrywania sporów na polskiej scenie politycznej, doszło do katastrofy samolotu. Podkreślam, pośrednio!
    Rok temu, po przeanalizowaniu umowy o żegludze na Zalewie Wiślanym wskazywałem, że dokument ten ma znaczenie jedynie symboliczne i jest używany przez polski rząd do egzemplifikacji sukcesu w stosunkach z Rosją. Wystarczy rzucić okiem na treść umowy – terminy rozpatrywania wniosków i ilość biurokratycznych chwytów oraz instytucji, które mogą zabronić nagle żeglugi bez podania przyczyny, powoduje, że umowa ta po prostu nie działa. Ruchu jak nie było, tak nie ma.
    Z kolei embargo na mięso nie było dla Polski szczególnie uciążliwe. Niemniej jego wykorzystanie przeciwko członkostwu Rosji w WTO, było sygnałem, że nie zgadzamy się na naciski ekonomiczne. Odstąpiono od tego i w 2009 mieliśmy kryzys gazowy z Ukrainą, a dziś Rosja, „z powodów sanitarnych” zabrania sprzedaży mołdawskiego wina. Niekonsekwencja w takich sprawach zwyczajniej szkodzi.
    Czy umowy o „małym ruchu granicznym” to maksimum, co można teraz zrobić? A próbowaliśmy konsekwentnie zrobić więcej?
    Ostrożności nigdy za wiele. A młodość nie usprawiedliwia naiwności. Tym bardziej, że mamy wszelkie powody do braku zaufania do Kremla. Ponownie podkreślam: Kremla a nie Rosji.
    I jeszcze jedno. Polityka jagiellońska nie jest antyrosyjska z założenia. Tak ją interpretują przeciwnicy tej koncepcji, sądząc jedynie po pozorach i gestach. Ale to tym wkrótce na naszych łamach…

  6. Artur Kacprzak pisze:

    Mamy wyraźnie różne spojrzenia na poczynania naszego rządu. Uznajmy jednak, że nie jesteśmy stronnikami którejkolwiek z opcji politycznych będących w danym momencie u jego steru. Jako ludzie o niezależnych poglądach, proponuję, abyśmy poszukali wzajemnie w swoich poglądach tych rzeczy, na które wspólnie się zgadzamy. Niech to będzie początek naszej dyskusji na temat polskiej polityki wschodniej, poszukiwań tych obszarów, których ocena nie budzi między nami kontrowersji. Wymieńmy pewne założenia, podstawy, co do których jest między nami zgoda, a potem spróbujmy przesuwać się dalej i zbudować coś, co nas wzajemnie przekona. Ustalenie fundamentów pozwoli nam przejść do rzeczy bardziej złożonych. Dlatego pozwól, że rozpocznę i wyliczę te z nich, co do których mniemam, że znajdą Twoje zrozumienie.

    1.Rosja – największy i najważniejszy gracz na wschodzie Europy. Mamy prawo do podejrzliwości wobec Kremla. Nasze doświadczenia obcowania z jurysdykcją Petersburga/Moskwy są najgorsze lub nalezą do jednych z najgorszych w UE. Ostatnie 200 lat wzajemnego sąsiedztwa to brak przykładów jakiejkolwiek współpracy lecz okres ciągłej dominacji Petersburga/Moskwy nad naszym terytorium nie licząc krótkiego, acz głębokiego oddechu międzywojnia i dzisiejszej III RP.

    2.Polska jest regionalnym liderem wschodniej flanki Sojuszu i NATO w porównaniu z Finlandią, krajami bałtyckimi, krajami wyszehradzkimi.

    3.Mimo to Polska jest za słaba ekonomicznie, politycznie i militarnie do przeforsowania swojej jedynie wizji urządzenia Wschodu, jako obszaru poradzieckiego.

    4.W interesie naszego kraju jest rozprzestrzenianie i umacnianie demokracji za wschodnią granicą: w Białorusi, Ukrainie i w Rosji.

    To moje 4 propozycje, co do podstaw dyskusji o naszej polityce wschodniej. Czekam na Twoją reakcję i Twoje dalsze być może założenia. Zapraszam też pozostałych czytelników portalu do włączenia się do poszukiwań tych obszarów, co do których się zgadzamy. Mam przekonanie, że pozwoli nam to na znaczące postępy w naszym myśleniu o polskiej polityce wschodniej i wzniesie go na wyższy poziom jakościowy. Zapraszam!